sobota, 26 marca 2016

Rozdział 18.

*Chanyeol*
Wszystko to działo się jakby w zwolnionym tempie. Czyjś krzyk. Pisk opon. Zaledwie parę sekund zajęło mi przeciśnięcie się przez tłum ludzi. Wolałbym nie widzieć tego co zobaczyłem. Jej ciało upadające na ziemię, wzrok błagający o ratunek, jej głowa uderzająca o ziemię jak piłka kauczukowa. Dźwięk łamiących się kości, popchnąłem kilkoro ludzi, by do niej podbiec. Upadłem koło niej na kolana. Podniosłem jej głowę. Przytuliłem ją do siebie i zacząłem płakać. Ktoś krzyczał, żeby wezwać pogotowie. Nie zwróciłem nawet uwagi na to, że kierowca samochodu, który uderzył w Shus uciekł z miejsca zdarzenia. Wokół panowało straszne zamieszanie. Ludzie przekrzykiwali się wzajemnie, ktoś wszystkich uspokajał, ktoś krzyczał, że jedzie już karetka. A ja? Klęczałem z zakrwawioną Shus, trzymając jej głowę na kolanach i kołysząc się w przód i w tył i mówiąc, że wszystko będzie dobrze.
- Shus. Shus, zostań ze mną. Nie odchodź, nie zostawiaj mnie. - mówiłem urywanym głosem. Płakałem jak dziecko. Bałem się, że znów ją stracę. Nie chciałem tego. Wiedziałem, że jeśli stracę ją po raz kolejny, nie będę już miał sensu życia. Nagle usłyszałem wycie karetki. Moje serce, które już i tak waliło jak oszalałe, w tym momencie chciało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. Nie zwracałem nawet uwagi na ból, który był coraz mocniejszy.
- Proszę pana. - usłyszałem i poczułem dłoń na swoim ramieniu. Nie podniosłem wzroku na osobę, która stała przede mną. - Proszę pana, musi pan ją puścić, abyśmy mogli zabrać ją do szpitala. - natychmiast spojrzałem na człowieka, który do mnie mówił. Był to ratownik. Kiwnąłem delikatnie i położyłem głowę Shus na ziemi najdelikatniej jak mogłem. Ratownicy od razu się nią zajęli. Kazali mi się od niej odsunąć. Nie chciałem, nie podniosłem się nawet. Ktoś starał się odciągnąć mnie na siłę, wyszarpnąłem się, ale osoba, która mną szarpnęła była bardzo uparta. Podniosła mnie i wtedy zobaczyłem kto to.
- Jest puls? - usłyszałem pytanie i od razu skierowałem swój wzrok na ratowników. Jeden z nich trzymał dwa palce na szyi Shus, tuż pod linią szczęki. Ta chwila była najdłuższą ze wszystkich w moim życiu.
- Tak jest. - odpowiedział ratownik, który klęczał przy Shus, a z mojego serca jakby spadł kamiń. - Zabieramy ją. - powiedział i delikatnie położyli Shus na noszę, które podnieśli i wprowadzili do karetki.
- Czy mogę jechać z wami? - zapytałem słabym głosem, patrząc z nadzieją na ratowników.
- A kim pan jest dla poszkodowanej? - zapytał ze współczuciem jeden z nich.
- Jestem jej chłopakiem. - powiedziałem patrząc na ziemię. Usłyszałem długi wydech.
- Niech pan wsiada. - powiedział ratownik, a ja na niego spojrzałem.
- Dziękuję. - powiedziałem i wsiadłem razem z nim do Shus.
Czekałem kilka godzin na to, aby porozmawiać z lekarzem. Poszedłem z lekarzem do gabinetu. Biel i zieleń ścian sprawiła, że musiałem usiąść z natłoku szpitalnej atmosfery. Lekarz usiadł za swoim biurkiem i rozłożył kartę pacjenta.
- Z pańską dziewczyną jest nie najlepiej. - zaczął - Część czaszki została już zrekonstruowana. 3 prawe żebra są połamane, no i dochodzi jeszcze złamanie prawej ręki i przemieszczenia miednicy.
Wpatrywałem się w lekarza i dziwiłem, że Shus przeżyła z tak wieloma obrażeniami.
- Jest przytomna ? - zapytałem. Miałem wrażenie, że przerwałem mu w najważniejszym momencie.
- Tak. - potwierdził - Podaliśmy jej silne leki uspokajające i przeciwbólowe. Jej stan jest na prawdę ciężki.
- Mogę ją zobaczyć ? - spytałem. Lekarz nie wyglądał na zadowolonego.
- To nie będzie miły widok, w okół pacjentki jest mnóstwo aparatury.
- Dam radę. - odpowiedziałem pewny siebie.
- Proszę jej nie przemęczać i nie być tam dłużej niż 5 do 10 minut, Pańska dziewczyna musi odpoczywać.
- Dobrze. - uścisnąłem dłoń lekarza i czym prędzej pobiegłem do jej sali.
Gdy tylko przekroczyłem drzwi, mój wzrok powędrował na Shus. Lekarz nie mylił się co do miłego widoku. Połowę jej ciała pokrywały bandaże, w około łóżka stało pełno ekraników, monitorujących jej stan zdrowia. Podszedłem bliżej. Jej głowa była zwrócona w stronę zasłoniętego okna. Odchrząknąłem. Jej oczy wpatrzyły się wprost we mnie. Miałem wrażenie, że coś jest nie tak. Dziewczyna zmarszczyła brwi i czoło, wykrzywiając się.
- Kochanie. - wyszeptałem. Shus nie zareagowała.
- Kochanie ? - powtórzyła po mnie. Zdziwiłem się i podszedłem bliżej.
*Shus*
Wpatrywałam się w chłopaka, który stał już bliżej łóżka. Wysoki brunet z ciemnymi oczami. Na jego twarzy można było zauważyć zmęczenie i zdezorientowanie. Miałam wrażenie, że chłopak przyszedł tutaj z jakiegoś konkretnego powodu. Mimo tego nie mogłam rozpoznać jego twarzy. Wysiliłam się i sięgając wgłąb mojej pamięci, zaczerpnęłam głęboki oddech.
*Chanyeol*
- Jak się czujesz ?
- Kim jesteś ? - zapytała. Jej słowa odbiły się echem w mojej głowie. Moje serce zabiło mocniej, po czym mentalnie pękło.
- Shus, proszę cię, nie mów, że mnie nie pamiętasz. - poprosiłem. Chciałem myśleć, że to co powiedziała, to żart.
- Proszę, idź stąd. Nie wiem kim jesteś, a czuję się niepewnie.. - przerwała - Wyjdź.
Odwróciłem się i wyszedłem wściekły ze sali. Pojechałem do najbliższego baru i zamówiłem kilka piw. Rozpamiętywałem to do czego doszedłem zanim Shus miała ten wypadek. Jak kolejny raz ją odzyskałem i znów straciłem. Upiłem łyk z czwartego kufla. Wróciłem do samego początku. Po raz kolejny mi się nie udało. Odłożyłem pusty kufel na stolik i zataczając się wyszedłem z napełniającego się ludźmi baru. Skierowałem się w stronę parku, w którym pierwszy raz ujrzałem Shus po długim czasie. Chciałem ostatni raz powspominać to co mnie z nią łączyło.
-----------------------
edit: ffpart (link)

czwartek, 10 marca 2016

Rozdział 17.

Oderwałam się od chłopaka. Spojrzałam na niego i szybko wysiadłam z auta. Pobiegłam w stronę klatki schodowej. Wbiegłam na piętro na którym mieszkałam, otworzyłam z impetem drzwi i zatrzasnęłam je. Oparłam się o nie, schowałam twarz w dłonie i popłakałam się. Usłyszałam szybkie kroki na schodach, moje serce przyśpieszyło. Pomyślałam wtedy, że to Chanyeol, usłyszałam pukanie. Nie odezwałam się. Znowu pukanie, a ja nadal nic się nie odzywałam. Uderzenie w drzwi. Przestraszona podskoczyłam i zasłoniłam swoje usta dłonią, żeby nie wydać żadnego dźwięku.
- Shus! - usłyszałam. - Otwórz te cholerne drzwi! - to nie był głos Yeola.

*Serine*
Popatrzyłam na chłopaka. Znowu się rozpłakałam. To co ten chłopak ze mną robił było nie do pomyślenia. Nigdy w życiu tak się nie zachowywałam, a teraz? Jego uśmiech, głos, nawet zapach sprawiają, że czuję w brzuchu motyle, a w tej chwili nie mogłam uwierzyć w to co on powiedział.
- Powtórz to. - powiedziałam. Chłopak uśmiechnął się.
- Kocham cię. - powiedział z uśmiechem.
- Jeszcze raz. - to tak pięknie brzmiało.
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię. - zaśmiał  się. Widziałam w jego oczach iskierki radości. Nie mogłam się powstrzymać. Uśmiechnęłam się.
- Powiedz to jeszcze raz, błagam. - powiedziałam z szerokim uśmiechem. Byłam taka szczęśliwa.
- Kocham cię Serine. - Kai wstał ze mnie. Podbiegł do okna, otworzył je. - Kocham Serine, jest tylko moją kobietą i nikt ma się do niej nie zbliżać! - wykrzyczał przez okno. Odwrócił się w moją stronę. Moja radość wypełniała cały pokój, jak nie cały dom. Podniosłam się i podbiegłam do niego. Rzuciłam mu się na szyję. Pocałowałam go. Objął mnie w talii. Podniósł do góry. Oderwał swoje usta od moich. Popatrzył mi w oczy.
- Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. - uśmiechnęłam się. Kai postawił mnie na podłodze.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jaka radość i szczęście w tej chwili mnie przepełniają. - te słowa były jak miód na moje serce. W końcu poczułam, że mogę być szczęśliwa. Czułam się niesamowicie, ale niestety tą chwilę przerwał dzwoniący telefon bruneta. Oboje równocześnie na niego spojrzeliśmy.
- Niech dzwoni. - powiedział do mnie chłopak, nadal mnie obejmując.
- Odbierz, może to coś ważnego. - uśmiechnęłam się. Popchnęłam go lekko w stronę szafki na której leżał jego telefon. - No już, odbierz. - puściłam mu oczko.
- No już dobrze. - uniósł ręce w górę w znaku poddania się. Podszedł bliżej szafki, podniósł telefon. Spojrzał na numer i potem na mnie. Jego mina nie była już taka radosna. Przestraszyłam się. Kai przejechał ręką po włosach i odebrał telefon.
- Halo. - powiedział poważnym głosem. - Dzisiaj? Dobrze, będziemy. - powiedział niskim głosem i rozłączył się. Spojrzał na mnie.
- Stało się coś? - zapytałam z poważną miną, krzyżując ręce na piersiach. Chłopak uśmiechnął się tylko. Podszedł do mnie i złapał moją dłoń.
- Poznasz dzisiaj moich braci. - jego uśmiech był delikatny, ale i pełen zdenerwowania.
- To ilu ty ich masz? - starałam się rozładować jakoś atmosfere.
- To nie są tacy rodzeni bracia. - sprostował. - Wiążę z nimi najwspanialsze wspomnienia z dzieciństwa. W pewnym momencie nawet zastępowali mi moją rodzinę gdy zostałem całkowicie sam. Na pewno Shus opowiadała ci, że mieliśmy zespół. Rozpadł się przez jedno nie porozumienie i od tamtego momentu nie mieliśmy ze sobą kontaktów. I dzisiaj, po 3 latach mamy spotkać się ponownie. Wszyscy razem. - jego uśmiech zbladł. Puścił moją dłoń i oparł się o parapet. Nie chciałam drążyć tematu. Podeszłam do niego od tyłu. Objęłam go w talii i przytuliłam się do jego pleców.
- Będzie dobrze. - powiedziałam spokojnym głosem.
- Musi być. - powiedział nie odwracając się do mnie.

*Shus*
- Shus, otworzysz te drzwi czy mam je wyważyć? - osoba za drzwiami była naprawdę zdenerwowana, ale gdy po głosie rozpoznałam, że to nie Yeol mój strach ze mnie uleciał. Wstałam i nie patrząc przez wizjer po prostu otworzyłam drzwi. Chłopak wszedł do środka, nie oczekując nawet tego czy go zaproszę do środka. Poszedł kawałek dalej niż ja stałam. Zamknęłam drzwi, wzięłam głęboki wdech. Odwróciłam się w stronę chłopaka, który stał do mnie plecami. Widziałam po jego ruchach, że ciężko oddycha, był zgarbiony. Skrzyżowałam ręce na piersiach, a on wziął głęboki wdech, prostując się przy tym. Po paru sekundach odwrócił się w moją stronę. Ostatnio jego twarz widziałam jakiś tydzień temu. Zrobiło mi się źle. Wiedziałam, że nie powinnam była go wpuszczać do środka, że to może się źle skończyć, ale gdy tylko usłyszałam jego głos za drzwiami poczułam dziwne ukłucie tęsknoty za nim. Za jego dłońmi, za jego ramionami wokół mnie. Za jego zapachem, za jego obecnością. Patrzyliśmy chwilę w swoje oczy. Nagle poczułam pragnienie pocałowania go. Było tak silne, że ledwo udawało mi się je powstrzymywać. Jednak nie musiałam dłużej tego robić. Chłopak szybko i pewnie podszedł do mnie. Wplótł swoją dłoń w moje włosy i mocno przycisną swoje usta do moich. Objęłam go w szyi. To był naprawdę mocny pocałunek. Z taką siłą przyciskaliśmy swoje ciała wzajemnie, że brakowało mi już powoli tchu. Gdy jednak moje płuca bardzo tęskniły za tlenem, oderwałam się od chłopaka na tyle, na ile pozwoliły mi jego ramiona. Popatrzyłam mu w oczy. Nie mogłam dłużej tego znieść. Przytuliłam swoją głowę do jego klatki piersiowej, a z moich oczu delikatnie połynęła jedna łza.
- Tęskniłem, wiesz? - zagadał chłopak, jedną ręką obejmując mnie w talii, a drugą głaszcząc moje włosy. Chciałam mu powiedzieć prawdę, że ja też za nim tęskniłam, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa. Usłyszałam otwieranie drzwi. Zapomniałam zamknąć je na klucz. Oderwałam się delikatnie od chłopaka i spojrzałam w stronę drzwi. Stał tam Chanyeol.
- Chan, ja.. - nie zdążyłam dokończyć, brunet szybko odwrócił się i wybiegł z mieszkania. Chciałam za nim pobiec, lecz dłoń chłopaka zacisnęła się na moim nadgarstku. Spojrzałam na niego.
- Nie idź za nim. Daj mu to wszystko przemyśleć. - powiedział, a jego dłoń mocniej zacisnęła się na moim nadgarstku.
- Nie, nie chce go stracić! - krzyknęłam. - Puść mnie! - chłopak nie puszczał, nawet na mnie nie patrzył. - Puść mnie do cholery! - uderzyłam go w twarz. Spojrzał na mnie, wyrwałam mu swoją rękę i wybiegłam z mieszkania, po drodze łapiąc tylko kurtkę. Zbiegłam po schodach, wybiegłam z klatki schodowej, spojrzałam w lewo, nic, po prawo widziałam parę osób, ale i brązową czuprynę chłopaka, który biegł. To był Park. Pobiegłam za nim. Skręcił w prawo. W jakąś ślepą uliczkę, zwolniłam trochę. Poszłam za nim. Skręciłam w tą samą uliczkę. Znalazłam go skulonego za jakimś kontenerem. Podeszłam do niego. Nogi miał podciągniętę do siebie. Łokcie oparte o kolana, a dłońmi trzymał, a raczej szarpał się za włosy.
- Channie. - powiedziałam, brunet nawet na mnie nie spojrzał. - Chan, ja.. - chciałam dokończyć to zdanie, ale gdy spojrzał na mnie zobaczyłam jego czerwone oczy od płaczu. Wiedziałam, że to przeze mnie. Nie dawałam już sobie z tym rady. Uciekłam stamtąd, a z moich oczu płynęły łzy. Chciałam przebiec przez ulicę, usłyszałam tylko 'uważaj samochód!', potem pisk opon. Silne uderzenie w moje ciało i dźwięk łamanych kości, potem poczułam upadek i ciepło rozchodzące się po moim ciele, Wstałam ostatkami sił. Spojrzałam na tłum ludzi i na chłopaka, który mi się przyglądał i zaczął biec w moją stronę.
- Przepraszam. - powiedziałam i poczułam jak uderzyłam głową o ziemię.

poniedziałek, 7 marca 2016

Rozdział 16.

*Kai*
- Kocham Cię Kai. - powiedziała Serine. Popatrzyłem głęboko w jej oczy. Przestraszyłem się gdy to usłyszałem, ale gdy dłużej o tym myślę wiem, że to jest słuszne, że tak powinno być. Serine i ja zasługujemy na prawdziwą miłość i wiem, że ona może dać ją mi, a ja jej. Widziałem wyczekiwanie w jej oczach. Czułem bicie jej serca poprzez przyciśniętą jej klatkę piersiową do mojej. Skarciłem siebie w środku, że nie potrafię od razu na to odpowiedzieć. Oczy brunetki nagle zaszły łzami. Odsunęła się ode mnie, odwróciła plecami, twarz schowała w dłoniach. Wiedziałem, że boli ją to, że nie potrafię jej normalnie odpowiedzieć co do niej czuję.
- Serine. - powiedziałem słabym głosem, dotknąłem jej ramienia. - To nie tak. - odwróciła się w moją stronę, po jej policzkach płynęły łzy.
- A jak? - zapytała, ale wiedziałem, że nie oczekiwała ode mnie wyjaśnienia. - Wiesz Kai, na codzień jestem twardą i zimną suką, chłopaków zlewam, żaden jakoś za bardzo mnie nie interesuję, ale ty.. Z tobą jest inaczej. Działasz na mnie tak jak od dawna nikt nie potrafił. Gdy cię widzę moja skorupa zimnej suki pęka, a ze środka wychodzi drobna, delikatna i wrażliwa Sisi, którą starałam się ukryć jak tylko mogłam. - wzięła głeboki wdech. - Pokochałam cię chociaż tego nie chciałam. Broniłam się przed tym jak tylko mogłam, bo wiem, że mnie nie kochasz, że kochasz Shus, ale po dzisiejszym zajściu, po tym jak powiedziałeś, że jestem twoją kobietą, myślałam, że coś do mnie poczułeś. - spuściła wzrok na ziemię. - Ale jednak się myliłam. - znów spojrzała na mnie, jej oczy były czerwone od łez. Podszedłem do niej, dotknąłem delikatnie jej policzka i starłem jej łzy. - Kai, proszę cię.. - pocałowałem ją. Zassałem zachłannie jej wargi. Ona wplotła swoje palce w moje włosy, pociągnęła mnie za sobą, póki nie uderzyła plecami o ścianę. Złapałem ją za tyłek, podniosłem ją do góry, a ona owinęła swoje nogi wokół moich bioder. Nie puszczając jej nawet na chwilę, zajęci pocałunkiem, zajęci sobą weszliśmy, a raczej ja wszedłem na schody niosąc Serine na rękach. Podszedłem do drzwi od jej sypialni i lekko je pchnąłem, wszedłem do środka, nogą zatrzaskując drzwi. Położyłem ją na łóżku. Pocałowałem jej szyję i zrobiłem delikatną malinkę. Zjechałem z pocałunkami na linię dekoltu.
- Kai. - powiedziała urywanym głosem Sisi. Oderwałem się od niej. Spojrzałem jej w oczy. - Nie rób tego z litości. - powiedziała nie patrząc na mnie.
- Sisi. - złapałem ją za brodę i zmusiłem by spojrzała na mnie. Gdy widziałem jej głębokie brązowe oczy, wymiękłem, już wiedziałem. Byłem pewny.
- Kocham cię Serine. Po prostu cię kocham. - powiedziałem na jednym wydechu.

*Shanti*
Byliśmy już pod moim domem. Chciałam wysiąść z auta. Chanyeol złapał mnie za nadgarstek. Z uśmiechem spojrzałam na niego, ale jego mina była poważna.
- Stało się coś? - zapytałam zmartwiona. Chłopak, który wcześniej nie patrzył na mnie, tylko na kierwonicę, spojrzał w moje oczy. Przestraszyłam się tego spojrzenia. Może to chodzi o to, o czym rozmawiał z D.O. - pomyślałam. Yeol nie odzywał się. - Channie, powiesz co się stało? - zapytałam siadając bardziej odwróconą w jego stronę.
- Shus. Nie wiem jak mam ci to powiedzieć. - zaczął chłopak powoli i spokojnie, leczy było można wyczuć, że jest zdenerwowany.
- Chan, błagam cię, nawet nie próbuj mnie straszyć. Powiedz normalnie i od razu o co ci chodzi. - powiedziałam z powagą.
- Nie chcę cię straszyć. - próbował wysilić się na uśmiech, ale nie wyszło mu to,
- No więc o co chodzi? - zapytałam i spojrzałam na jego dłoń, która trzymała mój nadgarstek. Brunet powędrował za moim wzrokiem i lekko się uśmiechnął, wyglądał słodko.
- Chodzi o to, że.. - moja komórka zawsze dzwoni w nieodpowiednim momencie.
- Przepraszam cię. - powiedziałam, wyjęłam telefon szybko z torebki. Spojrzałam na numer, nieznany. - Halo. - powiedziałam odbierając telefon. Głucha cisza. - Halo? - zapytałam trochę głośniej, może ktoś miał problemy z głośnikiem. - starałam sobie to jakoś wyjaśnić, ale po drugiej stronie nadal odpowiadała mi tylko cisza. - No cóż. - powiedziałam i rozłączyłam się. - Więc co chciałeś mi powiedzieć? - zapytałam ponownie patrząc na chłopaka, który uważnie mi się przyglądał. Uśmiechnęłam się. - Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytałam.
- Ponieważ nie mogę nadal w to uwierzyć, że cię odzyskałem. - powiedział Yeol, a w jego oczach zauważyłam łzy.
- Ej, tylko mi się tu nie rozklej. - zaśmiałam się głośno.
- Spokojnie, faceci nie płaczą. - zaśmiał się brunet.
- Więc powiesz mi co chciałeś mi powiedzieć? - nadal drążyłam ten sam temat. Park wziął głęboki wdech.
- Poznasz dzisiaj kogoś. - powiedział i spojrzał się przez przednią szybę. - A raczej spotkasz starych znajomych sprzed paru lat, których dawno nie widziałaś i być może nie pamiętasz. - spojrzał na mnie. - Jeśli nie chcesz możemy to przełożyć na kiedy indziej. - pośpiesznie powiedział chłopak. Jeszcze raz spojrzałam na nasze dłonie. Uśmiechnęłam się, splotłam nasze palce. Brunet popatrzył na nasze dłonie, potem na mnie pytająco.
- Chętnie poznam, znaczy przypomnę sobie jeszcze kogoś z mojego poprzedniego życia. - Yeol uśmiechnął się słabo. Wiedziałam, że nie jest zadowolony z tego pomysłu. - O co tak naprawdę chodzi? - zapytałam. Chłopak spojrzał na kierownicę, potem na mnie.
- Boję się. - głęboki wdech. - Po prostu boję się, że będzie to dla ciebie zbyt dużo i znów odejdziesz. - jego wzrok strasznie mnie przytłaczał.
- Nie odejdę. - powiedziałam od razu. - Nie chcę po raz kolejny stracić całe swoje życie, a dzięki wam, dzięki tobie odzyskuję cząstkę siebie, swoje wspomnienia. Niczego więcej od życia nie chcę i nie potrzebuję, wystarczy mi, że mam was. - chłopak popatrzył na mnie, dopiero teraz zauważyłam, że po jego policzkach popłynęły łzy. Zbliżyłam się, żeby wytrzeć te łzy, a on to wykorzystał i pocałował mnie.  Z taką siłą i z takim uczuciem jakiego nigdy nie zaznałam. Przytłoczyło mnie to, bo nie mogłam dać mu tego samego, nie mogłam odwzajemnić jego uczuć z taką mocą, z jaką on kocha mnie, ale pomimo tego zamknęłam oczy i oddałam się temu pocałunkowi.

niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 15.

Poranek. Obudził mnie zapach świeżo zaparzonej kawy. Leżałam na prawym boku, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam twarz uśmiechniętego Chanyeola z tacą w ręku.
- Dzień dobry. - powiedział z uśmiechem. Odłożył tacę na stolik i dał mi buziaka w policzek. Uśmiechnęłam się.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam i podniosłam się. Oparłam się plecami o oparcie od łóżka. Chłopak podał mi jedzenie i usadowił się z drugiej strony obok mnie. Widok uśmiechniętego Yeola, sprawiał, że moje serce szalało z radości. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję. Wiedziałam, że go nie kocham, ale to uczucie, które towarzyszyło mi gdy na niego patrzyłam było nie do opisania.
- Smakuje? - zapytał uśmiechnięty brunet. Musiał być świeżo po kąpieli, bo z jego brązowych loków kapała jeszcze woda.
- Tak. - powiedziałam biorąc kolejny kawałek naleśnika do buzi. Uśmiechnęłam się do Yeola. Widać było, że jest szczęśliwy.
- Ykhym. - usłyszeliśmy od strony drzwi. W drzwiach stał Kyungsoo. Na widok jego uśmiechu zrobiło mi się ciepło na serduszku.
- Witaj Kyung. - uśmiechnęłam się. Wskazałam mu ręką, żeby usiadł obok mnie.
- Nie, ja tylko na chwilę i w dodatku do Chana. Można Cię prosić? - spojrzał na bruneta. Zdziwiona przełknęłam przeżutę już jedzenie. Yeol spojrzał się na mnie.
- Idź. - powiedziałam spokojnie i z uśmiechem na twarzy. Chłopacy wyszli na korytarz przymykając drzwi. Kłóciłam się wewnętrznie czy podsłuchać czy nie. Jednak ciekawość wzięła górę. Odłożyłam po cichu talerz na bok, podeszłam delikatnie pod drzwi. I próbowałam coś usłyszeć.
- Nie za szybko? - słyszałam zdenerwowany szept Parka.
- Moim zdaniem to odpowiedni czas. Zwłaszcza jeżeli mnie rozpoznała wczoraj. - powiedział cicho D.O.
- A jeżeli się przestraszy? Nie możemy jej kolejny raz stracić. Ja nie mogę. Nie poradzę sobie z tym. - powiedział zły Yeol
- Ciszej. - szepnął Kyungsoo. - To najwyższa pora. Po drugie chłopacy są już w hotelu, czekają tylko na mój telefon. - cisza. Można było wyczuć napięcie jakie panowało na korytarzu. Chan najwyraźniej zastanawiał się co zrobić. Ale jacy chłopacy? I czego miałabym się przestraszyć? - pomyślałam.
- Niech będzie. - słychać było w głosie, że Yeol niechętnie się na to 'coś' zgodził. Usłyszałam głęboki wydech. To D.O wypuścił powietrze.
- Cieszę się, że twoja odpowiedź jest taka. - słychać było ulgę w jego głosie. - Ty tęskniłeś za nią. Więc wyobraź sobie, że reszta chłopaków też. - powiedział spokojnie D.O.
- Tylko, że to ja z nią byłem przez 2 lata, a nie reszta chłopaków. - powiedział złym głosem Yeol.
- Dobra, nie denerwuj się, stary. - Kyungsoo próbował panować nad sytuacją, nie za bardzo mu to wychodziło.
- Dobra, wiesz co? Jeżeli ona ucieknie, zamorduję cię. - wysyczał Chan. - Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. - usłyszałam, że chłopak odwraca się, więc natychmiast wskoczyłam do łóżka. Wzięłam jedzenie i szybko dokończyłam ostatniego naleśnika. Gdy żułam ostatni kawałek naleśnika Channie wszedł do pokoju z ponurą miną, lecz gdy zobaczył, że mu się przyglądam od razu zmienił wyraz twarzy na uśmiech.
- Stało się coś? - zapytałam jak gdyby nigdy nic. Chłopak chwilę się zastanawiał.
- Nic poważnego. - odpowiedział po chwili.
- A, no okay. - odpowiedziałam z uśmiechem. - Co dzisiaj robimy? - zapytałam. Byłam podekscytowana, a zarazem przerażona tym co usłyszałam z rozmowy chłopaków. Jak na razie wywnioskowałam tyle, że z Chanyeolem byłam 2 lata i, że mam kogoś poznać. To było dziwne. Dlaczego Yeol nie powiedział mi o tym, że byliśmy razem? - zapytałam sama siebie. To była główna rzecz, która zaprzątała mi myśli.
- Może wybierzemy się gdzieś dzisiaj? - zaproponował Channie.
- Chętnie. - wstałam z łóżka dając mu do ręki pusty talerzyk i szklankę po soku. - Ty posprzątaj, a ja idę się wykąpać. - zaśmiałam się. Dałam mu buziaka w policzek i pobiegłam do łazienki. Przypomniało mi się, że przecież nie mam tu żadnych ciuchów. Wychodząc z łazienki chciałam krzyknąć z pytaniem czy ktoś zawiezie mnie do domu.
- Ja Cię zawiozę! - usłyszałam krzyk Yeola. Ten chłopak znał każdy mój ruch. Zaśmiałam się głośno.
- To na co czekasz? - krzyknęłam w jego stronę odwracając się w stronę schodów, a on w tym momencie pojawił się przede mną.
- I po co krzyczysz? - zapytał z uśmiechem. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo dał mi szybkiego całusa. - Jedziemy? - zapytał. Skinęłam głową, a brunet złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zbiegliśmy ze schodów, zdążyłam tylko złapać kurtkę i torebkę, w której były kluczę od mieszkania. Wybiegliśmy z domu i wsiedliśmy do auta Yeola. Usiadłam po stronie pasażera. Park wsiadł do auta, odpalił silnik i dość szybko ruszył spod swojego domu w kierunku mojego.

*Serine*
Usłyszałam jak coś mocno uderza o ziemię. Skoro słyszę dźwięki to znaczy, że nie umarłam. - pomyślałam i otworzyłam oczy, a swój wzrok skierowałam na dwie osoby szamotające się na podłodze. Rozpoznałam czuprynę bruneta, który siedział na drugim chłopaku i obijał mu twarz pięścią.
- Kai! - krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka. Złapałam za jego pięść, która chciała kolejny raz wykonać mocne uderzenie. Wzrok chłopaka powędrował na mnie. Jego klatka piersiowa unosiła się dość szybko, a kosmyki włosów opadały mu na twarz, ale ja utkwiłam wzrok w jego głębokich brązowych oczach. Spojrzał w dół na chłopaka, który pod nim leżał. Wyrwał swoją rękę. Myślałam, że znowu uderzy go. Lecz on złapał go za koszulę, szybkim ruchem podniósł do góry, przyparł do ściany. Niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do jego twarzy.
- Jeszcze raz ruszysz moją kobietę, a zajebie Cię jak psa! Zrozumiano? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. W końcu przerażenie ze mnie zeszło, a uderzyła we mnie wściekłość. Podbiegłam do chłopaka i wymierzyłam mu soczystego prawego.
- Nigdy więcęj się do mnie nie zbliżaj! - wykrzyczałam. Kai złapał mnie, bo chciałam jeszcze raz uderzyć chłopaka pod ścianą. Objął mnie mocno, jedną ręką trzymając mnie za plecami, a drugą ręką przyciskał delikatnie moją głowę do swojej klatki piersiowej. Probówałam uspokoić oddech, po paru próbach mi się to udało. Dzięki bliskości Kaia nie zauważyłam nawet kiedy mój oprawca wybiegł z mojego domu.
- Już spkojnie. - powiedział Kai. Oderwałam się delikatnie od niego, poprawiłam włosy, otarłam łzy.
- Dziękuję. - powiedziałam słabym głosem.
- Nie masz za co. - powiedział z uśmiechem.
- Mam, bo gdyby nie ty.. - chciałam dokończyć te zdanie. Naprawdę chciałam, ale usta Kaia na moich diametralnie mi to uniemożliwyły. Zachłannie wpijał się w moje usta, a ja oddawałam się cała temu pocałunkowi. Odsunęłam się od chłopaka by zaczerpnąć tchu,
- Kocham Cię Kai. - powiedziałam.