sobota, 26 marca 2016

Rozdział 18.

*Chanyeol*
Wszystko to działo się jakby w zwolnionym tempie. Czyjś krzyk. Pisk opon. Zaledwie parę sekund zajęło mi przeciśnięcie się przez tłum ludzi. Wolałbym nie widzieć tego co zobaczyłem. Jej ciało upadające na ziemię, wzrok błagający o ratunek, jej głowa uderzająca o ziemię jak piłka kauczukowa. Dźwięk łamiących się kości, popchnąłem kilkoro ludzi, by do niej podbiec. Upadłem koło niej na kolana. Podniosłem jej głowę. Przytuliłem ją do siebie i zacząłem płakać. Ktoś krzyczał, żeby wezwać pogotowie. Nie zwróciłem nawet uwagi na to, że kierowca samochodu, który uderzył w Shus uciekł z miejsca zdarzenia. Wokół panowało straszne zamieszanie. Ludzie przekrzykiwali się wzajemnie, ktoś wszystkich uspokajał, ktoś krzyczał, że jedzie już karetka. A ja? Klęczałem z zakrwawioną Shus, trzymając jej głowę na kolanach i kołysząc się w przód i w tył i mówiąc, że wszystko będzie dobrze.
- Shus. Shus, zostań ze mną. Nie odchodź, nie zostawiaj mnie. - mówiłem urywanym głosem. Płakałem jak dziecko. Bałem się, że znów ją stracę. Nie chciałem tego. Wiedziałem, że jeśli stracę ją po raz kolejny, nie będę już miał sensu życia. Nagle usłyszałem wycie karetki. Moje serce, które już i tak waliło jak oszalałe, w tym momencie chciało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. Nie zwracałem nawet uwagi na ból, który był coraz mocniejszy.
- Proszę pana. - usłyszałem i poczułem dłoń na swoim ramieniu. Nie podniosłem wzroku na osobę, która stała przede mną. - Proszę pana, musi pan ją puścić, abyśmy mogli zabrać ją do szpitala. - natychmiast spojrzałem na człowieka, który do mnie mówił. Był to ratownik. Kiwnąłem delikatnie i położyłem głowę Shus na ziemi najdelikatniej jak mogłem. Ratownicy od razu się nią zajęli. Kazali mi się od niej odsunąć. Nie chciałem, nie podniosłem się nawet. Ktoś starał się odciągnąć mnie na siłę, wyszarpnąłem się, ale osoba, która mną szarpnęła była bardzo uparta. Podniosła mnie i wtedy zobaczyłem kto to.
- Jest puls? - usłyszałem pytanie i od razu skierowałem swój wzrok na ratowników. Jeden z nich trzymał dwa palce na szyi Shus, tuż pod linią szczęki. Ta chwila była najdłuższą ze wszystkich w moim życiu.
- Tak jest. - odpowiedział ratownik, który klęczał przy Shus, a z mojego serca jakby spadł kamiń. - Zabieramy ją. - powiedział i delikatnie położyli Shus na noszę, które podnieśli i wprowadzili do karetki.
- Czy mogę jechać z wami? - zapytałem słabym głosem, patrząc z nadzieją na ratowników.
- A kim pan jest dla poszkodowanej? - zapytał ze współczuciem jeden z nich.
- Jestem jej chłopakiem. - powiedziałem patrząc na ziemię. Usłyszałem długi wydech.
- Niech pan wsiada. - powiedział ratownik, a ja na niego spojrzałem.
- Dziękuję. - powiedziałem i wsiadłem razem z nim do Shus.
Czekałem kilka godzin na to, aby porozmawiać z lekarzem. Poszedłem z lekarzem do gabinetu. Biel i zieleń ścian sprawiła, że musiałem usiąść z natłoku szpitalnej atmosfery. Lekarz usiadł za swoim biurkiem i rozłożył kartę pacjenta.
- Z pańską dziewczyną jest nie najlepiej. - zaczął - Część czaszki została już zrekonstruowana. 3 prawe żebra są połamane, no i dochodzi jeszcze złamanie prawej ręki i przemieszczenia miednicy.
Wpatrywałem się w lekarza i dziwiłem, że Shus przeżyła z tak wieloma obrażeniami.
- Jest przytomna ? - zapytałem. Miałem wrażenie, że przerwałem mu w najważniejszym momencie.
- Tak. - potwierdził - Podaliśmy jej silne leki uspokajające i przeciwbólowe. Jej stan jest na prawdę ciężki.
- Mogę ją zobaczyć ? - spytałem. Lekarz nie wyglądał na zadowolonego.
- To nie będzie miły widok, w okół pacjentki jest mnóstwo aparatury.
- Dam radę. - odpowiedziałem pewny siebie.
- Proszę jej nie przemęczać i nie być tam dłużej niż 5 do 10 minut, Pańska dziewczyna musi odpoczywać.
- Dobrze. - uścisnąłem dłoń lekarza i czym prędzej pobiegłem do jej sali.
Gdy tylko przekroczyłem drzwi, mój wzrok powędrował na Shus. Lekarz nie mylił się co do miłego widoku. Połowę jej ciała pokrywały bandaże, w około łóżka stało pełno ekraników, monitorujących jej stan zdrowia. Podszedłem bliżej. Jej głowa była zwrócona w stronę zasłoniętego okna. Odchrząknąłem. Jej oczy wpatrzyły się wprost we mnie. Miałem wrażenie, że coś jest nie tak. Dziewczyna zmarszczyła brwi i czoło, wykrzywiając się.
- Kochanie. - wyszeptałem. Shus nie zareagowała.
- Kochanie ? - powtórzyła po mnie. Zdziwiłem się i podszedłem bliżej.
*Shus*
Wpatrywałam się w chłopaka, który stał już bliżej łóżka. Wysoki brunet z ciemnymi oczami. Na jego twarzy można było zauważyć zmęczenie i zdezorientowanie. Miałam wrażenie, że chłopak przyszedł tutaj z jakiegoś konkretnego powodu. Mimo tego nie mogłam rozpoznać jego twarzy. Wysiliłam się i sięgając wgłąb mojej pamięci, zaczerpnęłam głęboki oddech.
*Chanyeol*
- Jak się czujesz ?
- Kim jesteś ? - zapytała. Jej słowa odbiły się echem w mojej głowie. Moje serce zabiło mocniej, po czym mentalnie pękło.
- Shus, proszę cię, nie mów, że mnie nie pamiętasz. - poprosiłem. Chciałem myśleć, że to co powiedziała, to żart.
- Proszę, idź stąd. Nie wiem kim jesteś, a czuję się niepewnie.. - przerwała - Wyjdź.
Odwróciłem się i wyszedłem wściekły ze sali. Pojechałem do najbliższego baru i zamówiłem kilka piw. Rozpamiętywałem to do czego doszedłem zanim Shus miała ten wypadek. Jak kolejny raz ją odzyskałem i znów straciłem. Upiłem łyk z czwartego kufla. Wróciłem do samego początku. Po raz kolejny mi się nie udało. Odłożyłem pusty kufel na stolik i zataczając się wyszedłem z napełniającego się ludźmi baru. Skierowałem się w stronę parku, w którym pierwszy raz ujrzałem Shus po długim czasie. Chciałem ostatni raz powspominać to co mnie z nią łączyło.
-----------------------
edit: ffpart (link)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz