niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 20.

Zdziwiony popatrzyłem na niego, ale w końcu wstałem, podałem mu rękę, ale on nie przyjął mojej pomocy i sam wstał. Popatrzyłem na niego, po czym usiadłem na najbliższej ławce, wyjąłem z kieszeni chusteczki, wyjąłem jedną i podałem paczkę Yeolowi, popatrzył na mnie zdziwiony, ale wziął jedną zaczął wycierać swoje dłonie, ja natomiast wytarłem najdelikatniej jak mogłem nos i resztę twarzy i wyrzuciłem chusteczkę za siebie.
- Nie możesz śmiecić w parku. – powiedział brunet, spojrzałem na niego poirytowany.
- Ty akurat nie powinieneś mi mówić co mogę robić a czego nie. – powiedziałem wściekły.
- Przepraszam cię stary. – powiedział, patrzyłem na swoje buty czekając aż wytłumaczy mi co tu się do cholery przed chwilą stało. – To wszystko przez to co stało się wczoraj. – spojrzałem na niego.
- Stary, to był zwykły pocałunek, nie musiałeś od razu mi całej mordy obijać. – powiedziałem sfrustrowany.
- To ty o niczym nie wiesz. – powiedział szczerze zaskoczony Chan.
- O czym nie wiem? – powiedziałem przestraszony i wstałem z ławki.
- Shus.. Ona.. – głos mu się łamał. – Ona leży w szpitalu. – otworzyłem szeroko oczy i biegiem rzuciłem się w stronę najbliższego szpitala.

*Shus*
Nie mogłam się śmiać, ale przy Serine było to niemożliwe więc co chwile bolały mnie moje poskładane dopiero co żebra. Najwidoczniej starała się odwrócić moją uwagę od tego co się stało.
- Wiesz bałam się. – powiedziała nagle zmieniając temat.
- Czego? – zapytałam zaskoczona.
- Tego, że nie będziesz pamiętać kim jestem. – powiedziała i spojrzała w na swoje splecione dłonie, bawiąc się pierścionkiem na palcu wskazującym.
- Serine, nie będę cię okłamywać. Na początku jak weszłaś, nie poznałam cię. – spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczyma. – Ale gdy usłyszałam twój głos od razu mi się wszystko przypomniało. Wszystko, naprawdę. To jak mi pomogłaś, jak zabrałaś mnie dosłownie z ulicy i przygarnęłaś do siebie, jak zaproponowałaś, żebym pracowała z tobą, jak wzięłaś nawet na siebie tego dręczącego dupka, mojego sąsiada. – zaśmiałam się. – Nie da się tak łatwo zapomnieć o osobach, które się kocha i którym zawdzięczasz swoje życie. – uśmiechnęłam się pocieszająco jedną dłonią łapiąc ją za przedramię. W jej oczach zobaczyłam łzy. – Ej nie płacz malutka. – powiedziałam.
- Tak bardzo się bałam, że cię stracę. – powiedziała cicho i przytuliła swoją głowę do mojego obolałego brzucha. Zassałam powietrze z bólu. Ona szybko podniosła głowę i przeprosiła.  – Obiecaj, że nigdy więcej mi czegoś takiego nie zrobisz. – powiedziała poważnie. Uniosłam dwa  place do góry.
- Obiecują. – powiedziałam i wtedy znowu usłyszałam pukanie. Spojrzałyśmy na siebie, wzruszyłam ramionami.
- Proszę. – powiedziałam i do mojej sali wszedł mój lekarz. Starszy człowiek, około 60, siwe włosy i bardzo pogodna twarz. Miał jasną cerę, ale nie chorobliwie jasną jak ja.
- Dzień dobry, a raczej dobry wieczór. – uśmiechnął się.
- Dobry wieczór. – powiedziałam, a Serine tylko kiwnęła głową. – Jakieś wieści? – zapytałam delikatnie ściskając jej dłoń. Pan Robinson spojrzał na nasze dłonie i znowu się uśmiechnął.
- Nic strasznego panienko. – spojrzał na mnie tymi swoimi inteligentnymi oczami. – Oprócz jednej. – powiedział patrząc na moje wyniki. Serce mi stanęło. Przełknęłam ślinę.
- Jakiej? – zapytałam słabym głosem.
- Będziesz musiała u nas zostać przez jeszcze pewien czas na obserwacji, bo zauważyliśmy jakieś szumy przy biciu twojego serca, chcemy sprawdzić czy to przez wypadek czy może coś poważniejszego. – jego głos był stonowany i poważny. Moja mina musiała naprawdę być przerażona, bo szybko dodał. – Ale to na pewno nic poważnego. – nie odpowiedziałam nic tylko kiwnęłam głową. W duchu się modliłam, żeby było tak jak mówi. Usłyszałam zamknięcie drzwi, czyli lekarz wyszedł już z sali. Spojrzałam na Serine. Stała w milczeniu i patrzyła się na mnie, wyczekując aż odezwe się pierwsza. Otworzyłam usta by coś powiedzieć, lecz po chwili je zamknęłam. Ponowiłam tą czynność, ale w końcu się odezwałam.
- Więc.. Mam chore serce. – powiedziałam  obojętnie. – Wow. Dziwne uczucie.
- Czy Ty nigdy nie potrafisz być poważna? – zaśmiała się Sisi.
- A dlaczego miałabym być poważna? Czy coś się stało? – spojrzałam na nią z rozbawieniem.
- Nie no, skądże. – zaśmiała się i nagle ktoś wparował do sali. Spojrzałam na osobę z blond włosami, która patrzyła na mnie wielkimi oczami. Wydawał mi się znajomy. I wtedy to się stało.
- Luhan. – powiedziałam. 

1 komentarz:

  1. Za krótki, zdecydowanie za krótki xdd. Czekam na kolejny bo wychodzę stąd z niesmakiem tak małej ilości ;(.
    Zapraszam do mnie, całuję :*

    OdpowiedzUsuń