środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział 19.

Miałem już tego wszystkiego dość. Tego, że kolejny raz ją straciłem, tego, że byłem tak blisko od odzyskania jej i wszystko się spieprzyło. Przez niego. Od zawsze się wpieprzał pomiędzy mnie a Shus.
Dobrze wiedział, że jestem w niej zakochany jak idiota, ale pomimo tego próbował mi ją odebrać i w końcu mu się udało. Byłem niesamowicie wściekły, a alkohol w mojej krwi wszystko to jeszcze bardziej podburzał. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wystukałem szybko numer.
- Halo. – usłyszałem zaspany głos z drugiej strony. Ten dupek jeszcze śmie spać, czy on nie wie co się stało z Shus? Miałem ochotę zabić go przez ten telefon, mając przed oczyma widok ich całujących się i przytulonych do siebie, jak para kochanków.
- Masz 10 minut, żeby znaleźć się w parku niedaleko domu Shus. – warknąłem i nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się. Nie mogłem wysiedzieć w miejscu. Chodziłem w tą i z powrotem wyczekując z zniecierpliwieniem konfrontacji ze swoją największą konkurencją.

*Shus*
Gdy pielęgniarka skończyła zmieniać mi opatrunki, nadal obolała położyłam się znowu do łóżka. Włączyłam sobie telewizor, ale nie leciało nic ciekawego więc wyłączyłam go. Odwróciłam głowę w stronę okna, starając sobie przypomnieć cokolwiek sprzed wypadku. Jedyne co pamiętam to, że widziałam się z kimś, wybiegłam chyba ze swojego mieszkania, jakaś rozmowa, wbiegłam na ulicę i bum, przed tym wszystkim i potem całkowita i przerażająca pustka, a potem ten chłopak, który był u mnie dzisiaj. Najgorsze było to, że widziałam w jego oczach wyczekiwanie na to, że jakoś pocieszę go, ale ja nie mogłam go okłamać, że wiem kim jest. Przeraził mnie jego widok, te spojrzenie pełne miłości. On jest dla mnie obcym człowiekiem, chociaż doskonale wiedziałam, że ja znaczę dla niego coś więcej, że jestem kimś więcej niż tylko zwykłą znajomą czy koleżanką. Z moich myśli wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Proszę. – powiedziałam myśląc, że to pewnie lekarz z wynikami po ostatnich badaniach, ale gdy ktoś wszedł do środka i spojrzałam na tą osobę okazało się, że to jakaś dziewczyna. Nawet wysoka brunetka, śliczne brązowe oczy, włosy związane w warkocz. Patrzyła na mnie z wielkim wyrazem współczucia.
- Hej. – powiedziała. Ten głos.. Ja go skądś znam.. I wtedy w mojej głowie jakby pojawiła się znikąd jakaś eksplozja wspomnień z tą dziewczyną. Jej śmiech, uśmiech, wspólne wieczorne seanse horrorów, wspólna praca, obgadywanie klientów, to jak zabrała mnie z ulicy i przygarnęła do siebie, jak pomogła mi ułożyć sobie życie na nowo. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
- Dzięki bogu, Serine. – powiedziałam załamanym głosem.

*Luhan*
Po dziwnym telefonie od Chanyeola szybko wyskoczyłem z łóżka, ubrałem ciuchy, które wczoraj niedbale rzuciłem koło łóżka, ogarnąłem się z lekka. Zabrałem telefon, klucze od samochodu. Zbiegłem na dół.
- Jose wychodzę! – krzyknąłem do swojej gosposi i poszedłem do auta. Wsiadłem do niego, odpaliłem i ruszyłem z piskiem opon. Po blisko 10 minutach znalazłem się przy parku, o którym mówił Yeol. Zaparkowałem, zgasiłem auto, wysiadłem i dość szybkim tempem udałem się w miejsce wyznaczone przez Parka. Już po 300 metrach zauważyłem jego brązową czuprynę włosów, krążył wokół jednej z ławek paląc papierosa. Serce biło mi jak oszalałe. Musiało być naprawdę źle skoro wrócił do palenia. Gdy byłem już blisko niego, odchrząknąłem próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Spojrzał na mnie i wyrzucił resztę papierosa. Jego spojrzenie było pełne bólu i wściekłości. Jego wyraz twarzy był bardzo surowy.
- Myślałem, że rzuciłeś palenie jakieś 5 lat temu. – powiedziałem i podrapałem się w tył głowy. Brunet szybkim krokiem podszedł do mnie. Zaskoczony jego reakcją nawet nie zauważyłem kiedy podniósł rękę i się zamachnął, dopiero gdy poczułem ostry i przenikliwy ból w nosie zrozumiałem co się stało. Natychmiast złapałem się za obolałą część mojej twarzy.
- Złamałeś mi nos debilu. – powiedziałem patrząc na zakrwawioną dłoń.
- Zabiję cię! – krzyknął brunet i powalił mnie na ziemię. Zaczął okładać moją twarz. Czułem tylko kolejne uderzenia, starałem się zwalić go z siebie. Miałem już delikatnie ciemno przed oczami, ale udało mi się przewrócić go i przygwoździć do ziemi. Usiadłem na nim okrakiem unieruchamiając mu ręcę i nogi.
- Czego ty kurwa chcesz ode mnie? – zapytałem wściekły. Plunąłem w prawą stronę pozbywając się metalicznej krwi z ust. Brunet szarpał się wściekły.
- Złaź ze mnie! – krzyczał. To nie była by mądra decyzja z mojej strony.
- Niby po co? – zapytałem wściekły. – Po to, żebyś znowu zaczął mi twarz obijać? – warknąłem.
- Nie, chce pogadać. – powiedział zmieniając całkowicie swój ton i wyraz twarzy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz