Przerażenie mnie sparaliżowało. Patrzyłam swojemu oprawcy w oczy.
- Słuchaj. - wyssyczał mi w twarz. - Masz mi powiedzieć gdzie jest moja siostrzyczka, bo inaczej źle to się dla ciebie skończy. - szyja zaczynała mnie już boleć, na szczęście nie zaciskał dłoni, przez co moje oddychanie nie było utrudnione, ale ucisk był na tyle mocny, że na pewno zostaną mi porządne sińce.
- Nigdy nic ci nie powiem. - powiedziałam i splunęłam mu w twarz. Uderzył mnie. Moja prawa strona twarz mnie szczypała. Zamknęłam oczy. On był wariatem. Gdy już myślałam, że to mój koniec, poczułam ulgę. Ucisk na szyi zelżał. Myślałam, że umarłam.
*Shus*
Nie to nie może być prawda. Czyli ten dupek od początku wiedział kim jestem? Co za szmaciarz, mówiłam sobie w duchu.
- Pamiętasz go? - zapytał D.O.
- To nie tak, że pamiętam, ale mam sąsiada o tym imieniu. - powiedziałam spoglądając na Chana, który wpatrywał się w coś za oknem. - Hej ziemia do Chana. - powiedziałam i stuknęłam go w ramię. Chłopak potrząsnął głową i spojrzał na mnie.
- Tak? - spojrzał na D.O i z powrotem na mnie.
- Nie słuchałeś nas. - zaśmiał się D.O.
- Może skończymy o tym na dzisiaj? Zmęczony już jestem. - powiedział kładąc mi głowę na barku.
- Ja w sumie też. - powiedziałam, spojrzałam na Chanyeola. Był taki słodki. Potem spojrzałam na D.O. Kolejna osoba, w której życiu miałam jakąś ważną rolę.
- To ja już pójdę do siebie. - powiedział i wstał. Nachylił się nade mnę. - Dobranoc. - powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Dobranoc. - powiedziałam z uśmiechem, a chłopak poszedł na górę. - Chan. Channie. - powiedziałam i ruszyłam barkiem. Jego głowa zsunęła się na moje plecy i zaczął chrapać. Zaśmiałam się, a brunet wtedy ugryzł mnie w plecy. - Ała. - zaśmiałam się wyginając plecy w łuk.
- To co robimy? - zapytał brunet, prostując się i patrząc na mnie.
- Zmęczony byłeś, chciałeś iść spać. - powiedziałam patrząc na niego i marszcząc brwi.
- Cii. - zaśmiał się. Objął mnie w talii. Odsunęłam się od niego, na tyle na ile pozwoliły mi jego ręcę śmiejąc się. Nachylił się jeszczee bardziej, położyłam się na plecach, a on zawisł nade mną.
- I co teraz zrobisz? - zaśmiałam się.
- To. - powiedział i pocałował mnie. Popatrzyłam na niego. Nie wiedziałam co zrobić, ale jak na dzisiejszy dzień miałam już dość wszystkiego i chciałam się odstresować.
- Hmm. - powiedziałam patrząc na niego. - Tylko? - zapytałam śmiejąc się.
- Ooo, a co Ty taka chętna? - zapytał patrząc mi w oczy.
- Za dużo mam na głowie, potrzebuję jakiegoś relaksu. - powiedziałam poważniej. Chłopak popatrzył na mnie. W końcu wstał, łapiąc mnie za dłoń i ciągnąc do góry. Spojrzałam na niego pytająco.
- Nic nie mów tylko chodź. - powiedział i poprowadził mnie za sobą do swojego pokoju. Weszłam przed nim, a on zamknął drzwi i oparł się o nie. Odwróciłam się w jego stronę.
- Po co mnie tu przyprowadziłeś? - zapytałam. Wziął głęboki wdech. Powoli podszedł do mnie. Staliśmy strasznie blisko siebie. Nagle gwałtownie złapał moją głowe, wplutł swoje palce w moje włosy i zachłannie mnie pocałował. Wczułam się w ten pocałunek. Channie podczas tego pocałunku był bardzo pewny siebie. Popchnął mnie delikatnie do tyłu, szliśmy kawałek pochłonięci pocałunkiem póki nie poczułam za plecami ściany. Brunet oderwał się na chwilę ode mnie, po to tylko by zwalić z biurka wszystkie rzeczy na ziemię. Wziął mnie na ręcę i posadził na nim.
- Co Ty robisz? - zapytałam przerywanym głosem, gdy oderwałam się na chwilę od niego, po to by zaciągnąć trochę powietrza.
- Chciałaś trochę relaksu. - powiedział chłopak łapczywie łapiąc powietrze. Nie odpowiedziałam nic tylko złapałam go za głowę i zaczęłam dalej całować. W między czasie zdjęłam mu jego narzucany sweterek, zaczęłam odpinać guziki od swojej koszuli. Zdjęłam ją, nie odrywając się od chłopaka. Miałam pod spodem jeszcze bokserkę. Chan odsunął się na chwilę ode mnie. Zdjął swoją koszulkę, a potem moją. Znowu zachłannie zaczął mnie całować, uderzyłam głową w ścianę, ale ne zwróciłam na to uwagi. Nie w tej chwili, gdy jego ręcę błądziły po moim ciele. Delikatnie musnął moje piersi przez stanik. Objęłam go w szyi, gdy on zaczął sunąć dłońmi po moich plecach, gdy dotarł do zapięcia od stanika zatrzymał się. Pocałowałam go jeszcze mocniej dając mu znać, że ma się nie zatrzymywać. Po chwili mój stanik już leżał na ziemi. Zeszłam na ziemię. Rozpięłam rozporek przy jego spodniach. Odrywając się od pocałunku ściągnęłam mu spodnie razem z bokserkami. Jego członek był w całej okazałości nagi. Musnęłam go delikatnie. Pocałował mnie na ten gest w czoło. Złapał mnie za rękę i pociągnął na łóżko. Położył mnie pod sobą. Teraz całował delikatniej. Spokojniej. Poczułam, że dłońmi błądzi wokól mojej kobiecości. Złapał za moje koronkowe majtki. Chciał nimi delikatnie strzelić, ale pękły pod jego siłą pociągnięcia.
- Ups? - zapytał śmiejąc się. Było mi strasznie gorąco, a jemu zebrało się na żarty, ale mimowolnie uśmiechnęłam się. Wyrzucił gdzieś na ziemię, pozostałości materiału po moich majtkach. Znowu mnie pocałował. Pocałunkami zaczął zjeżdżać coraz niżej. Pocałował jedną pierś, potem drugą. I jechał niżej. Gdy był przy pasie, pocałował go wzdłuż. I zjechał niżej. Na ten gest zassałam mocno powietrze. Gdy on całował tak jakby moje drugie wargi, ja wiłam się z rozkoszy. Złapałam się mocniej psześcieradła. Tak mocno, aż palce mi zbielały.
- Chan.. Ja.. dłużej.. nie mogę... - wysapałam po chwili, gdy czułam zalążki budującego się orgazmu. Brunet przestał, znów przysunął się do mojej twarzy i pocałował mnie długo i namiętnie.
- Na pewno tego chcesz? - zapytał poważniej. Nie powiedziałam nic tylko kiwnęłam głową, on pocałował mnie. - Poczekaj, prezerwatywa. - powiedział mi w twarz z zamkniętymi oczyma.
- Nie. - przerwałam. - Nie musisz, biorę tabletki . - powiedziałam oddychając nie równo. Spojrzał na mnie. Oparł swoje czoło o moje. Dał mi krótkiego buziaka i wszedł we mnie. Obejmując go, wbiłam swoje paznokcie w jego plecy. Owinęłam nogi wokół jego bioder. Chłopak na początku delikatnie się poruszał, ale po chwili przyśpieszył tempo. Czułam, że była blisko szczytu. Po jego jękach i ruchach też wyczuwałam, że jest blisko. W końcu nie dałam rady dłużej się powstrzymywać. Doszłam jęcząc przy tym w jego usta. On wykonał jeszcze kilka pchnięć i podążył za mną. Położył się na mnie cieżko oddychając. Ja starałam się wyrównać oddech.
- Jesteś cudowna. - powiedział całując moją szyję.
- Ty również. - powiedziałam biorąc głębokie wdechy. - Ale przyznam ci, że twoja definicja relaksu bardzo mi się podoba. - zaśmiałam się. Gdy Chan już trochę się uspokoił, wyszedł ze mnie i oboje przykrył kołdrą.
- Kocham Cię Shus. - powiedział i pocałował mnie w czoło, obejmując mnie.
- Wiem, Channie, wiem. - powiedziałam i wtulona w jego tors zasnęłam.
wtorek, 9 lutego 2016
Rozdział 13.
*Shus*
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy, dlatego jeszcze nie otworzyłam oczu. Czułam tylko, że ktoś mnie trzyma za rękę. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Chanyeol, ale potem przypomniałam sobie wszystko co się wcześniej wydarzyło. Wróciła do mnie już część wspomnień, ale tylko do jakiegoś 9 roku życia. Przypomniał mi się ten chłopak, którego spotkałam na werandzie.
- D.O. - powiedziałam słabym głosem. Poczułam delikatne ruch dłoni. Otworzyłam oczy i zobaczyłam go. Zobaczyłam jego oczy, uśmiech. To wszystko co pamiętałam z dzieciństwa. Uśmiechnęłam się, słabo, ponieważ ból głowy uniemożliwiał mi zrobienie czegokolwiek. Na szczęście w salonie światło było przyciemnione dzięki czemu mogłam delikatnie się rozejrzeć.
- Pamiętasz mnie. - powiedział uśmiechnięty chłopak.
- Tak. - odpowiedziałam. - Chłopcze od kurtki. - zaśmiałam się. Chłopak wytrzeszczył na mnie oczy.
- Pamiętasz nawet to? - zapytał zaskoczony, ale zadowolony.
- Pamiętam prawie wszystko, ale wspomnienia urywają się gdy kończę 9 lat, a tak to pamiętam prawie wszyściuteńko. - zaśmiałam się słabo. Usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam gwałtownie głowę czego natychmiast pożałowałam, ale mój upór sprawił, że nie zwróciłam uwagi na ból. Za sobą zobaczyłam Chayeola. Nie uśmiechał się. Spojrzał na splecione nasze dłonie. Odwrócił się i chciał wyjść. Natychmiast wstałam i do niego podbiegłam co było błędem. Chłopak gdy usłyszał, ze wstałam odwrócił się i złapał mnie w ostatniej chwili.
- Nie powinnaś jeszcze wstawać, a tym bardziej biegać. - powiedział tym swoim grubym głosem, nie patrząc na mnie.
- To dlaczego chciałeś wyjść? Zmusiłeś mnie do tego. - starałam się rozluźnić atmosferę, niestety mi się nie udało. Chłopak tylko spojrzał na mnie z winą i nic nie powiedział. Pomógł mi usiąść i znowu chciał wyjść. Złapałam go za rękę. Spojrzał na nią, a potem na mnie.
- Usiądź. - powiedziałam błagalnym tonem.
- Lepiej nie. - powiedział patrząc mi w oczy. - Lepiej powspominajcie sobie stare dobre czasy. - powiedział, a w jego głosie usłyszałam ból. Więc o to chodziło. Myślał, że przypomniałam sobie tylko D.O.
- Chan. - powiedziałam spokojnie. - Usiądź i daj mi sobie wszystko wytłumaczyć...
- Nie mam ochoty tego słuchać. - przerwał mi. Znowu się odwrócił i poszedł w kierunku schodów.
- Ciebie też pamiętam! - krzyknęłam. - Channie. - powiedziałam gdy odwrócił się w moją stronę.
*Serine*
Szykowałam się na randkę gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Było przed 18, więc to na pewno nie mógł być Kai. Ubrana w szlafrok poszłam otworzyć drzwi. Nie patrząc przez wizjer nacisnęłam na klamkę i wtedy pomyślałam, że nie wiem kto jest za drzwiami, a ja tak po prostu je otwieram, ale było już za późno. Osoba z drugiej strony już doskonale wiedziała, że jestem w domu. Wzięłam głęboki wdech i delikatnie wypuszcząjąc powietrze, otworzyłam drzwi. Gdy zobaczyłam kto to jest, w pierwszej chwili się przeraziłam, potem zdenerwowałam, a na końcu uspokoiłam.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam patrząc na osobę stojąc przede mną.
*Chanyeol*
- Pamiętasz mnie? - zapytałem zszokowany. Nie mogłem w to uwierzyć. Nie mogłem ruszyć się z miejsca. To co powiedziała Shus sparaliżowało mnie. Delikatnie odwróciłam całe swoje ciało w jej stronę. Popatrzyłem na nią.
- Tak, pamiętam cię. - uśmiechnęła się. Podbiegłem do niej, usiadłem obok niej i mocno ją przytuliłem.
- Boże Shus. Nie mogę w to uwierzyć. - powiedziałem przytulając ją.
- Chan, Chan. Dusisz. - powiedziała, a ja puściłem ją.
- Przepraszam. - powiedziałem, drapiąc się po głowie. - Czyli pamiętasz wszystko? - zapytałem zniecierpliwiony.
- Nie wszystko. - powiedział za nią D.O. Spojrzałem na niego gniewnie.
- Może niech Shus odpowie. - powiedziałem ostro.
- Nie Chan, spokojnie. D.O ma racę. Nie wszystko mi się przypomniało. Najwięcej wspomnień mam z D.O i jeszcze z jednym chłopakiem. Miał czarne włosy, ale nie pamiętam jak miał na imię. Z wami miałam najwięcej przygód. - powiedziała i uśmiechnęła się do D.O. Posmutniałem, myślałem, że ze mną też pamięta trochę więcej niż to co jej opowiadałem. Zauważyła to. - Ale za to Ciebie pamiętam jako troskliwego mojego chłopaka. - zaśmiała się. Spojrzałem na nią szerokimi oczami. - Zawsze się o mnie martwiłeś i opieprzałeś chłopaków jak namawiali mnie na jakieś niebezpieczne przygody. Pamiętam jak pewnego razu chcieli, abym weszła z nimi na drzewo, powiedziałeś, że jeśli tam wejdę mogę się już do ciebie więcej nie odzywać, więc tego nie zrobiła. - zaśmiała się. - Gdy chłopacy weszli na gałąź ona się pod nimi złamała. Pamiętam, że D.O złamał sobie rękę, a ten drugi chłopak nogę. - powiedziała śmiejąc się.
- Pamiętam tą historię. - zaśmiał się D.O. - Wyzywałem Sehuna za wymyślenie tego. - śmiał się. Shus na niego spojrzała.
- Jak powiedziałeś, że ma na imię ten chłopak?
- Sehun. - odpowiedział D.O patrząc na nią.
*Serine*
Patrzyłam się na chłopaka i czekałam na jego odpowiedź.
- Może wpuścisz mnie do środka? - zapytał arogancko i sam wszedł do środka. Westchnęłam, zamknęłam za nim drzwi, ale nie na klucz i udałam się do salonu, gdzie chłopak już siedział wygodnie ułożony na mojej kanapie.
- Odpowiesz mi na pytanie czy od razu mam wezwać policje? - zapytałam spokojnie na niego patrząc.
- Ej Serine od kiedy z ciebie taka ostra suczka się zrobiła. - zaśmiał się, ale po chwili spoważniał. Usiadł, a łokcie oparł o swoje kolana. Popatrzyłam na niego uważnie.
- Co chcesz? - zapytałam.
- Gdzie jest Shus? - zapytał.
- Ciebie to interesuje? No nie wierze. - powiedziałam śmiejąc się ironicznie.
- Słuchaj laska. - powiedział wstając z kanapy. Podbiegł do mnie i złapał mnie za szyję przyciskając do fotela.
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy, dlatego jeszcze nie otworzyłam oczu. Czułam tylko, że ktoś mnie trzyma za rękę. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Chanyeol, ale potem przypomniałam sobie wszystko co się wcześniej wydarzyło. Wróciła do mnie już część wspomnień, ale tylko do jakiegoś 9 roku życia. Przypomniał mi się ten chłopak, którego spotkałam na werandzie.
- D.O. - powiedziałam słabym głosem. Poczułam delikatne ruch dłoni. Otworzyłam oczy i zobaczyłam go. Zobaczyłam jego oczy, uśmiech. To wszystko co pamiętałam z dzieciństwa. Uśmiechnęłam się, słabo, ponieważ ból głowy uniemożliwiał mi zrobienie czegokolwiek. Na szczęście w salonie światło było przyciemnione dzięki czemu mogłam delikatnie się rozejrzeć.
- Pamiętasz mnie. - powiedział uśmiechnięty chłopak.
- Tak. - odpowiedziałam. - Chłopcze od kurtki. - zaśmiałam się. Chłopak wytrzeszczył na mnie oczy.
- Pamiętasz nawet to? - zapytał zaskoczony, ale zadowolony.
- Pamiętam prawie wszystko, ale wspomnienia urywają się gdy kończę 9 lat, a tak to pamiętam prawie wszyściuteńko. - zaśmiałam się słabo. Usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam gwałtownie głowę czego natychmiast pożałowałam, ale mój upór sprawił, że nie zwróciłam uwagi na ból. Za sobą zobaczyłam Chayeola. Nie uśmiechał się. Spojrzał na splecione nasze dłonie. Odwrócił się i chciał wyjść. Natychmiast wstałam i do niego podbiegłam co było błędem. Chłopak gdy usłyszał, ze wstałam odwrócił się i złapał mnie w ostatniej chwili.
- Nie powinnaś jeszcze wstawać, a tym bardziej biegać. - powiedział tym swoim grubym głosem, nie patrząc na mnie.
- To dlaczego chciałeś wyjść? Zmusiłeś mnie do tego. - starałam się rozluźnić atmosferę, niestety mi się nie udało. Chłopak tylko spojrzał na mnie z winą i nic nie powiedział. Pomógł mi usiąść i znowu chciał wyjść. Złapałam go za rękę. Spojrzał na nią, a potem na mnie.
- Usiądź. - powiedziałam błagalnym tonem.
- Lepiej nie. - powiedział patrząc mi w oczy. - Lepiej powspominajcie sobie stare dobre czasy. - powiedział, a w jego głosie usłyszałam ból. Więc o to chodziło. Myślał, że przypomniałam sobie tylko D.O.
- Chan. - powiedziałam spokojnie. - Usiądź i daj mi sobie wszystko wytłumaczyć...
- Nie mam ochoty tego słuchać. - przerwał mi. Znowu się odwrócił i poszedł w kierunku schodów.
- Ciebie też pamiętam! - krzyknęłam. - Channie. - powiedziałam gdy odwrócił się w moją stronę.
*Serine*
Szykowałam się na randkę gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Było przed 18, więc to na pewno nie mógł być Kai. Ubrana w szlafrok poszłam otworzyć drzwi. Nie patrząc przez wizjer nacisnęłam na klamkę i wtedy pomyślałam, że nie wiem kto jest za drzwiami, a ja tak po prostu je otwieram, ale było już za późno. Osoba z drugiej strony już doskonale wiedziała, że jestem w domu. Wzięłam głęboki wdech i delikatnie wypuszcząjąc powietrze, otworzyłam drzwi. Gdy zobaczyłam kto to jest, w pierwszej chwili się przeraziłam, potem zdenerwowałam, a na końcu uspokoiłam.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam patrząc na osobę stojąc przede mną.
*Chanyeol*
- Pamiętasz mnie? - zapytałem zszokowany. Nie mogłem w to uwierzyć. Nie mogłem ruszyć się z miejsca. To co powiedziała Shus sparaliżowało mnie. Delikatnie odwróciłam całe swoje ciało w jej stronę. Popatrzyłem na nią.
- Tak, pamiętam cię. - uśmiechnęła się. Podbiegłem do niej, usiadłem obok niej i mocno ją przytuliłem.
- Boże Shus. Nie mogę w to uwierzyć. - powiedziałem przytulając ją.
- Chan, Chan. Dusisz. - powiedziała, a ja puściłem ją.
- Przepraszam. - powiedziałem, drapiąc się po głowie. - Czyli pamiętasz wszystko? - zapytałem zniecierpliwiony.
- Nie wszystko. - powiedział za nią D.O. Spojrzałem na niego gniewnie.
- Może niech Shus odpowie. - powiedziałem ostro.
- Nie Chan, spokojnie. D.O ma racę. Nie wszystko mi się przypomniało. Najwięcej wspomnień mam z D.O i jeszcze z jednym chłopakiem. Miał czarne włosy, ale nie pamiętam jak miał na imię. Z wami miałam najwięcej przygód. - powiedziała i uśmiechnęła się do D.O. Posmutniałem, myślałem, że ze mną też pamięta trochę więcej niż to co jej opowiadałem. Zauważyła to. - Ale za to Ciebie pamiętam jako troskliwego mojego chłopaka. - zaśmiała się. Spojrzałem na nią szerokimi oczami. - Zawsze się o mnie martwiłeś i opieprzałeś chłopaków jak namawiali mnie na jakieś niebezpieczne przygody. Pamiętam jak pewnego razu chcieli, abym weszła z nimi na drzewo, powiedziałeś, że jeśli tam wejdę mogę się już do ciebie więcej nie odzywać, więc tego nie zrobiła. - zaśmiała się. - Gdy chłopacy weszli na gałąź ona się pod nimi złamała. Pamiętam, że D.O złamał sobie rękę, a ten drugi chłopak nogę. - powiedziała śmiejąc się.
- Pamiętam tą historię. - zaśmiał się D.O. - Wyzywałem Sehuna za wymyślenie tego. - śmiał się. Shus na niego spojrzała.
- Jak powiedziałeś, że ma na imię ten chłopak?
- Sehun. - odpowiedział D.O patrząc na nią.
*Serine*
Patrzyłam się na chłopaka i czekałam na jego odpowiedź.
- Może wpuścisz mnie do środka? - zapytał arogancko i sam wszedł do środka. Westchnęłam, zamknęłam za nim drzwi, ale nie na klucz i udałam się do salonu, gdzie chłopak już siedział wygodnie ułożony na mojej kanapie.
- Odpowiesz mi na pytanie czy od razu mam wezwać policje? - zapytałam spokojnie na niego patrząc.
- Ej Serine od kiedy z ciebie taka ostra suczka się zrobiła. - zaśmiał się, ale po chwili spoważniał. Usiadł, a łokcie oparł o swoje kolana. Popatrzyłam na niego uważnie.
- Co chcesz? - zapytałam.
- Gdzie jest Shus? - zapytał.
- Ciebie to interesuje? No nie wierze. - powiedziałam śmiejąc się ironicznie.
- Słuchaj laska. - powiedział wstając z kanapy. Podbiegł do mnie i złapał mnie za szyję przyciskając do fotela.
poniedziałek, 8 lutego 2016
Rozdział 12.
*Serine*
Spojrzałam na swoją komórkę, która dzwoniła już 3 raz w ciągu 10 minut.
- Powinnam odberać. - powiedziałam do siebie wpatrując się w świecący ekranik. Delikatnie podniosłam telefon i spojrzałam na numer, który się wyświetlał. Dzwonił Kai. Nie wiedziałam czego on ode mnie chce. Przesunęłam zieloną słuchawkę i odebrałam.
- Hej. - powiedział męski głos z drugiej strony. Nie odpowiedziałam nic. - Chciałem Ci odpowiedzieć na Twoje zaproszenie. - powiedział. Chwila ciszy.
- I? - zapytałam poddenerwowana. Usłyszałam wypuszczane powietrze w słuchawce.
- Chętnie z Tobą pójdę. - odpowiedział Kai. Moje serce urosło o 100%. W tej chwili nie liczyło się nic, tylko to, że Kai chce ze mną tam iść. Może w końcu zrozumiał, że Shus nie jest odpowiednią dziewczyną dla niego.
- Cieszę się. - powiedziałam starając się uspokoić, ale na nic się to zdało. Byłam szczęśliwa.
- A kiedy te urodziny? - zapytał.
- W następny piątek. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- No dobrze. - powiedział. - A! I Serine, jeszcze jedno. - zawahał się.
- Tak? - spytałam delikatnie. Chwilę się nie odzywał. Nie wiedziałam dlaczego. Znowu usłyszałam wypuszczane powietrze. Głęboki wdech.
- Co dzisiaj robisz? - zapytał po chwili ciszy. Wstałam z sofy, na ziemię upadła otwarta paczka chipsów, wysypało się ich trochę, ale w tej chwili nie zwróciłam na nie uwagi.
- Emm. Nic, tak szczerze, planowałam zrobić sobie seans filmowy. Wiesz pełno popcornu, coli, fastfoodów i nieśmiesznych komedii. - zaśmiałam się.
- To co Ty na to abym przyłączył się do ciebie? - na twarzy miałam tak szeroki uśmiech, że policzki zaczynały mnie boleć.
- Chętnie. - odpowiedziałam beznamysłu.
- O której mam być? - zapytał. - Albo nie. Będę o 19. Bądź gotowa. - powiedział nim zdążyłam mu coś powiedzieć. Jego pewność siebie sprawiła, że na policzkach pojawiły mi się rumieńce.
- Dobrze, będę. - odpowiedziałam. Do chłopaków zazwyczaj byłam twarda, zdeterminowana, oschła, ale ten brunet sprawił, że moje kolana miękną gdy tylko słyszę jego głos.
- To do zobaczenia Sisi. - powiedział i nie dając mi odpowiedzieć rozłączył się. Usiadłam na sofie, trzymając komórkę na kolanach. Wpatrywałam się w telewizor.
- Taaak! - krzyknęłam na cały dom. Szybko wstałam i zaczęłam tańczyć. Byłam niezmiernie szczęśliwa. - Ale zaraz. - powiedziałam do siebie. - Co ja mam na siebie założyć? - załamałam się.
*Shus*
Wybiegłam na dwór nie oglądając się za siebie. Nie wzięłam kurtki ani torebki. Wszystko zostało w środku. Nie chciałam tam wchodzić, ale też nie mogłam zostawić tam wszystkich swoich rzeczy. Gdy się odwróciłam zobaczyłam jakiegoś chłopaka, który trzymał moje rzeczy. Uśmiechnął się. W tamtej chwili w mojej głowie zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Jakieś przebłyski. Dziewczynka na ulicy, chłopiec, który ją ratuje przed ssamochodem, drugi chłopiec, który ubiera ją w jego kurtkę. Potem spacer z psem i z tym chłopcem od kurtki. Patrzyłam się w ziemię, a wspomnienia z dzieciństwa do mnie wracały. Upadek z huśtawki, skręcona kostka. Odwiedziny chłopców. Kwiaty od tego chłopca od kurtki. Powoli fragment po fragmencie przypominały mi się lata dzieciństwa. Poczułam silny ból głowy. Zakręciło mi się w głowie. Zrobiło mi się strasznie gorąco. Spojrzałam na chłopaka.
- D.O. - powiedziałam i upadłam.
*D.O.*
Powiedziała moje imię. Przypomniała sobie mnie. Moja radość nie trwała zbyt długo, ponieważ zaraz po tym jak wypowiedziała moje imię upadła na ziemię. Rzuciłem wszystko co miałem w dłoniach na ziemię i w sekundzie złapałem dziewczynę za nim zdążyła upaść. Wziąłem ją na ręcę i wniosłem do środka.
- Chanyeol! - zawołałaem. - Szybko! - krzyknąłem kładąc Shus na sofę w salonie. Brunet szybko zbiegł na dół. Zobaczył, że pochylam się nad brunetką.
- Coś Ty jej zrobił?! - krzyknął podbiegając do mnie i do niej i odpychając mnie od niej.
- Nic. - powiedziałem stanowczym głosem. - Powiedziała moje imię i zemdlała. Nie wiem dlaczego. To nie moja wina! - krzyknąłem, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Co Ty powiedziałeś? - zapytał Chan.
- Że to nie moja wina. - powiedziałem łapiąc się za głowę.
- Nie to. Wcześniej. - powiedział zamyślony.
- Że powiedziała moje imię. - powiedziałem uważnie patrząc na chłopaka.
*Chanyeol*
- Pamięta cię. - powiedziałem nie patrząc na niego. Zabolało mnie to. Jego pamięta, ale tego co było między mną, a nią już nie. Nie pamięta mnie, ale jego tak. Wstałem, odwróciłem się do nich plecami i poszedłem na górę. Trzasnąłem drzwiami z całej siły. Złapałem ramkę ze zdjęciem. Ze zdjęciem sprzed 5 lat. Gdy ja i Shus byliśmy na wakacjach. Tylko ona i ja. Wtedy pierwszy raz powiedziałem jej, że ją kocham, co trwa do dzisiaj. Byliśmy szczęśliwą parą przez 2 lata, a potem zdarzył się ten cholerny wypadek. Gdybyśmy się wtedy nie pokłócili na pewno by się to nie zdarzyło. Gdybym był wtedy przy niej.
- To wszystko moja wina! - krzyknąłem z całych sił i wtedy na łóżku zobaczyłem to. Tego nie powinno tam być.
Spojrzałam na swoją komórkę, która dzwoniła już 3 raz w ciągu 10 minut.
- Powinnam odberać. - powiedziałam do siebie wpatrując się w świecący ekranik. Delikatnie podniosłam telefon i spojrzałam na numer, który się wyświetlał. Dzwonił Kai. Nie wiedziałam czego on ode mnie chce. Przesunęłam zieloną słuchawkę i odebrałam.
- Hej. - powiedział męski głos z drugiej strony. Nie odpowiedziałam nic. - Chciałem Ci odpowiedzieć na Twoje zaproszenie. - powiedział. Chwila ciszy.
- I? - zapytałam poddenerwowana. Usłyszałam wypuszczane powietrze w słuchawce.
- Chętnie z Tobą pójdę. - odpowiedział Kai. Moje serce urosło o 100%. W tej chwili nie liczyło się nic, tylko to, że Kai chce ze mną tam iść. Może w końcu zrozumiał, że Shus nie jest odpowiednią dziewczyną dla niego.
- Cieszę się. - powiedziałam starając się uspokoić, ale na nic się to zdało. Byłam szczęśliwa.
- A kiedy te urodziny? - zapytał.
- W następny piątek. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- No dobrze. - powiedział. - A! I Serine, jeszcze jedno. - zawahał się.
- Tak? - spytałam delikatnie. Chwilę się nie odzywał. Nie wiedziałam dlaczego. Znowu usłyszałam wypuszczane powietrze. Głęboki wdech.
- Co dzisiaj robisz? - zapytał po chwili ciszy. Wstałam z sofy, na ziemię upadła otwarta paczka chipsów, wysypało się ich trochę, ale w tej chwili nie zwróciłam na nie uwagi.
- Emm. Nic, tak szczerze, planowałam zrobić sobie seans filmowy. Wiesz pełno popcornu, coli, fastfoodów i nieśmiesznych komedii. - zaśmiałam się.
- To co Ty na to abym przyłączył się do ciebie? - na twarzy miałam tak szeroki uśmiech, że policzki zaczynały mnie boleć.
- Chętnie. - odpowiedziałam beznamysłu.
- O której mam być? - zapytał. - Albo nie. Będę o 19. Bądź gotowa. - powiedział nim zdążyłam mu coś powiedzieć. Jego pewność siebie sprawiła, że na policzkach pojawiły mi się rumieńce.
- Dobrze, będę. - odpowiedziałam. Do chłopaków zazwyczaj byłam twarda, zdeterminowana, oschła, ale ten brunet sprawił, że moje kolana miękną gdy tylko słyszę jego głos.
- To do zobaczenia Sisi. - powiedział i nie dając mi odpowiedzieć rozłączył się. Usiadłam na sofie, trzymając komórkę na kolanach. Wpatrywałam się w telewizor.
- Taaak! - krzyknęłam na cały dom. Szybko wstałam i zaczęłam tańczyć. Byłam niezmiernie szczęśliwa. - Ale zaraz. - powiedziałam do siebie. - Co ja mam na siebie założyć? - załamałam się.
*Shus*
Wybiegłam na dwór nie oglądając się za siebie. Nie wzięłam kurtki ani torebki. Wszystko zostało w środku. Nie chciałam tam wchodzić, ale też nie mogłam zostawić tam wszystkich swoich rzeczy. Gdy się odwróciłam zobaczyłam jakiegoś chłopaka, który trzymał moje rzeczy. Uśmiechnął się. W tamtej chwili w mojej głowie zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Jakieś przebłyski. Dziewczynka na ulicy, chłopiec, który ją ratuje przed ssamochodem, drugi chłopiec, który ubiera ją w jego kurtkę. Potem spacer z psem i z tym chłopcem od kurtki. Patrzyłam się w ziemię, a wspomnienia z dzieciństwa do mnie wracały. Upadek z huśtawki, skręcona kostka. Odwiedziny chłopców. Kwiaty od tego chłopca od kurtki. Powoli fragment po fragmencie przypominały mi się lata dzieciństwa. Poczułam silny ból głowy. Zakręciło mi się w głowie. Zrobiło mi się strasznie gorąco. Spojrzałam na chłopaka.
- D.O. - powiedziałam i upadłam.
*D.O.*
Powiedziała moje imię. Przypomniała sobie mnie. Moja radość nie trwała zbyt długo, ponieważ zaraz po tym jak wypowiedziała moje imię upadła na ziemię. Rzuciłem wszystko co miałem w dłoniach na ziemię i w sekundzie złapałem dziewczynę za nim zdążyła upaść. Wziąłem ją na ręcę i wniosłem do środka.
- Chanyeol! - zawołałaem. - Szybko! - krzyknąłem kładąc Shus na sofę w salonie. Brunet szybko zbiegł na dół. Zobaczył, że pochylam się nad brunetką.
- Coś Ty jej zrobił?! - krzyknął podbiegając do mnie i do niej i odpychając mnie od niej.
- Nic. - powiedziałem stanowczym głosem. - Powiedziała moje imię i zemdlała. Nie wiem dlaczego. To nie moja wina! - krzyknąłem, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Co Ty powiedziałeś? - zapytał Chan.
- Że to nie moja wina. - powiedziałem łapiąc się za głowę.
- Nie to. Wcześniej. - powiedział zamyślony.
- Że powiedziała moje imię. - powiedziałem uważnie patrząc na chłopaka.
*Chanyeol*
- Pamięta cię. - powiedziałem nie patrząc na niego. Zabolało mnie to. Jego pamięta, ale tego co było między mną, a nią już nie. Nie pamięta mnie, ale jego tak. Wstałem, odwróciłem się do nich plecami i poszedłem na górę. Trzasnąłem drzwiami z całej siły. Złapałem ramkę ze zdjęciem. Ze zdjęciem sprzed 5 lat. Gdy ja i Shus byliśmy na wakacjach. Tylko ona i ja. Wtedy pierwszy raz powiedziałem jej, że ją kocham, co trwa do dzisiaj. Byliśmy szczęśliwą parą przez 2 lata, a potem zdarzył się ten cholerny wypadek. Gdybyśmy się wtedy nie pokłócili na pewno by się to nie zdarzyło. Gdybym był wtedy przy niej.
- To wszystko moja wina! - krzyknąłem z całych sił i wtedy na łóżku zobaczyłem to. Tego nie powinno tam być.
środa, 3 lutego 2016
Rozdział 11.
Z podziękowaniami dla księżniczki <3
-------------------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Patrzyłam na niego osłupiała. Nie wiedziałam co mu
odpowiedzieć.
- Co? – zapytałam zaskoczona. Patrzył się na mnie oczekując odpowiedzi. Analizowałam za i przeciw tego pomysłu.
- Co? – zapytałam zaskoczona. Patrzył się na mnie oczekując odpowiedzi. Analizowałam za i przeciw tego pomysłu.
*Chanyeol*
Chciałem tego. Chciałem mieć ją blisko siebie. Codziennie. Widzieć ją rano po przebudzeniu. Widzieć jej roztargane włosy. Nie pomalowaną twarz albo rozmazany makijaż. Widzieć ją w piżamach. Potarganych ciuchach, nieogarniętą, niezadbaną, bo dla mnie taka była najpiękniejsza.
- Shus. Proszę cię. Ten pomysł nie ma żadnych wad, same zalety. Spójrz z mojej strony na ten pomysł. Nie będziesz musiała pracować, bo ja wszystko utrzymam. Polepszysz sobie komfort życia. Naprawdę same zalety. – patrzyłem na nią z nadzieją. Oczekiwałem odpowiedzi z niecierpliwością.
- Chan. Ja.. Ja.. – jąkała się. Nie wiedziała co powiedzieć. Widziałem wahanie na jej twarzy.
- Shus. Błagam. – moje spojrzenie było pełne miłości do niej. Chciałem tym spojrzeniem pokazać jej jak bardzo jej potrzebuję.
- Chanyeol nie. – powiedziała stanowczo odsuwając się ode mnie. Złapałem ją za rękę. Wyrwała się. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Shus. – powiedziałem tylko jej imię. Wtedy zadzwonił jej telefon. Chciała go wziąć, ale byłem pierwszy – Idę wziąć prysznic. – powiedziałem. – Posiedź i przemyśl to. Proszę. – spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem. Skinęła głową. Usiadła na sofie. Ja razem z jej telefonem poszedłem na górę. Wszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem go na łóżko. Złapałem się za głowę i pozwoliłem swoim łzą popłynąć. Cicho łkałem, żeby Shanti mnie nie usłyszała. Wszedłem do łazienki. Zrzuciłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem kurek z ciepłą wodą. Oparłem dłonie o ścianę i pozwoliłem wodzie omywać moje ciało. Podniosłem twarz w stronę strumienia wody. Ciepła woda spływała razem z moimi łzami.
Chciałem tego. Chciałem mieć ją blisko siebie. Codziennie. Widzieć ją rano po przebudzeniu. Widzieć jej roztargane włosy. Nie pomalowaną twarz albo rozmazany makijaż. Widzieć ją w piżamach. Potarganych ciuchach, nieogarniętą, niezadbaną, bo dla mnie taka była najpiękniejsza.
- Shus. Proszę cię. Ten pomysł nie ma żadnych wad, same zalety. Spójrz z mojej strony na ten pomysł. Nie będziesz musiała pracować, bo ja wszystko utrzymam. Polepszysz sobie komfort życia. Naprawdę same zalety. – patrzyłem na nią z nadzieją. Oczekiwałem odpowiedzi z niecierpliwością.
- Chan. Ja.. Ja.. – jąkała się. Nie wiedziała co powiedzieć. Widziałem wahanie na jej twarzy.
- Shus. Błagam. – moje spojrzenie było pełne miłości do niej. Chciałem tym spojrzeniem pokazać jej jak bardzo jej potrzebuję.
- Chanyeol nie. – powiedziała stanowczo odsuwając się ode mnie. Złapałem ją za rękę. Wyrwała się. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Shus. – powiedziałem tylko jej imię. Wtedy zadzwonił jej telefon. Chciała go wziąć, ale byłem pierwszy – Idę wziąć prysznic. – powiedziałem. – Posiedź i przemyśl to. Proszę. – spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem. Skinęła głową. Usiadła na sofie. Ja razem z jej telefonem poszedłem na górę. Wszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem go na łóżko. Złapałem się za głowę i pozwoliłem swoim łzą popłynąć. Cicho łkałem, żeby Shanti mnie nie usłyszała. Wszedłem do łazienki. Zrzuciłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem kurek z ciepłą wodą. Oparłem dłonie o ścianę i pozwoliłem wodzie omywać moje ciało. Podniosłem twarz w stronę strumienia wody. Ciepła woda spływała razem z moimi łzami.
*Serine*
Siedziałam w domu. Oglądałam jakąś głupią komedię i wcinałam lody czekoladowe na zabicie smutku. Nie mogłam dłużej patrzeć na to jak Kai cierpi z powodu Shus i jak Shus cierpi z powodu braku wspomnień z przeszłości. Łzy delikatnie popłynęły po moich policzkach na wspomnienie widoku patrzącego się Kaia na Shus, z tą wielką miłością w oczach, z tą potrzebą troski o nią, z potrzebą bycia blisko przy niej. Chciałam, pragnęłam tego by patrzył tak na mnie. Wiem, że znamy się krótko, ale ja wiedziałam, że to ten jedyny. Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, do czasu gdy to nie przytrafiło się mnie. Łzy płynęły mi mocniej. Na każdą myśl o tym chłopaku płynęły z jeszcze większą zażartością. Rzuciłam pudełkiem lodów o podłogę i zaraz za nim na ziemię poleciała łyżka. Byłam wściekła na siebie, że tak łatwo dałam mu się omotać. Gdy byliśmy wtedy u niego świetnie się bawiłam. I Kai miał rację. My się ze sobą przespaliśmy. Myślałam, że inaczej na to zareaguję, a on bał się. Bał się, ale nie o to, że byśmy wpadli. Bał się o to, że przez to straci jedyny sens swojego życia. Nie chciałam tego. Chcę, żeby był szczęśliwy.
- Ale nie będzie szczęśliwy ze mną! – krzyknęłam na całym dom. Dom, który był przepełniony samotnością. Byłam załamana. Wpadłam w spazmy. I wtedy zadzwonił mój telefon.
*Shus*
Popłakałam się. Nie byłam w stanie się ruszyć z miejsca, na którym siedziałam od czasu gdy Chan poszedł na górę. Wiedziałam, że on mnie kocha. Ja czułam coś do niego, ale nie mogłam nazwać tego miłością. Wtedy w kuchni.. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Pogubiłam się w uczuciach. Spotkania z Chanem pomagały mi wyjść z szarej codzienności, ale myśli o nim w pewnej chwili zaczęły mnie przytłaczać. Z jednej strony chcę się z nim widywać codziennie, ale z drugiej strony boję się, że to wszystko zabrnie za daleko. Jego propozycja mnie zaskoczyła ze względu na krótki staż naszej znajomości. Rozumiem to, że on mnie pamięta z dzieciństwa, ale dla mnie jak na razie jest zwykłym chłopakiem poznanym w parku. Postanowiłam przerwać to bezsensowne zadręczanie się myślami i pójść po swój telefon. Weszłam po cichu po schodach, skręciłam w prawo i podeszłam do ostatnich drzwi. Otworzyłam je po cichu. Na łóżku zauważyłam swój święcący się telefon. Podeszłam do łóżka, delikatnie chwyciłam go, usłyszałam, że Chanyeol zakręcił już wodę. Wyprostowałam się i wtedy chłopak otworzył drzwi. Stanęłam jak wryta patrząc się na niego, stojącego w szarym szlafroku. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, była taka, że on był kompletnie pod nim nagi.
Chciałam szybko wyjść, ale on chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Zachwiałam się i oboje upadliśmy na łóżko. Woda z jego włosów kapała mi na twarz. W tamtej chwili byłam emocjonalnie rozerwana. Z jednej strony chciało mi się płakać, z drugiej śmiać, z trzeciej go pocałować, a z jeszcze innej chciałam zepchnąć go z siebie i uciec stąd. Brunet popatrzył mi w oczy, westchnął i położył swoją głowę na mojej klatce piersiowej. Czułam się niezręcznie. Mimo tego położyłam dłoń na jego mokre włosy i lekko go pogłaskałam. Podniósł głowę, spojrzał mi w oczy. Nie wiem czemu, ale w tej chwili naprawdę ledwo powstrzymywałam się od śmiechu. Oboję, jednocześnie wybuchnęliśmy śmiechem.Siedziałam w domu. Oglądałam jakąś głupią komedię i wcinałam lody czekoladowe na zabicie smutku. Nie mogłam dłużej patrzeć na to jak Kai cierpi z powodu Shus i jak Shus cierpi z powodu braku wspomnień z przeszłości. Łzy delikatnie popłynęły po moich policzkach na wspomnienie widoku patrzącego się Kaia na Shus, z tą wielką miłością w oczach, z tą potrzebą troski o nią, z potrzebą bycia blisko przy niej. Chciałam, pragnęłam tego by patrzył tak na mnie. Wiem, że znamy się krótko, ale ja wiedziałam, że to ten jedyny. Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, do czasu gdy to nie przytrafiło się mnie. Łzy płynęły mi mocniej. Na każdą myśl o tym chłopaku płynęły z jeszcze większą zażartością. Rzuciłam pudełkiem lodów o podłogę i zaraz za nim na ziemię poleciała łyżka. Byłam wściekła na siebie, że tak łatwo dałam mu się omotać. Gdy byliśmy wtedy u niego świetnie się bawiłam. I Kai miał rację. My się ze sobą przespaliśmy. Myślałam, że inaczej na to zareaguję, a on bał się. Bał się, ale nie o to, że byśmy wpadli. Bał się o to, że przez to straci jedyny sens swojego życia. Nie chciałam tego. Chcę, żeby był szczęśliwy.
- Ale nie będzie szczęśliwy ze mną! – krzyknęłam na całym dom. Dom, który był przepełniony samotnością. Byłam załamana. Wpadłam w spazmy. I wtedy zadzwonił mój telefon.
*Shus*
Popłakałam się. Nie byłam w stanie się ruszyć z miejsca, na którym siedziałam od czasu gdy Chan poszedł na górę. Wiedziałam, że on mnie kocha. Ja czułam coś do niego, ale nie mogłam nazwać tego miłością. Wtedy w kuchni.. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Pogubiłam się w uczuciach. Spotkania z Chanem pomagały mi wyjść z szarej codzienności, ale myśli o nim w pewnej chwili zaczęły mnie przytłaczać. Z jednej strony chcę się z nim widywać codziennie, ale z drugiej strony boję się, że to wszystko zabrnie za daleko. Jego propozycja mnie zaskoczyła ze względu na krótki staż naszej znajomości. Rozumiem to, że on mnie pamięta z dzieciństwa, ale dla mnie jak na razie jest zwykłym chłopakiem poznanym w parku. Postanowiłam przerwać to bezsensowne zadręczanie się myślami i pójść po swój telefon. Weszłam po cichu po schodach, skręciłam w prawo i podeszłam do ostatnich drzwi. Otworzyłam je po cichu. Na łóżku zauważyłam swój święcący się telefon. Podeszłam do łóżka, delikatnie chwyciłam go, usłyszałam, że Chanyeol zakręcił już wodę. Wyprostowałam się i wtedy chłopak otworzył drzwi. Stanęłam jak wryta patrząc się na niego, stojącego w szarym szlafroku. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, była taka, że on był kompletnie pod nim nagi.
- Nie uważasz, że to wszystko jest jakieś popaprane? - powiedział Chanyeol, wstając ze mnie i podając mi rękę. Popatrzyłam na nią chwilę, ale złapałam ją, a chłopak pociągnął mnie do góry.
- Chanyeol. - zaczęłam. Spojrzałam na ziemię. On delikatnie dotknął mojeg podbródka i zmusił mnie, żebym spojrzałam mu w oczy. Spojrzałam na niego. Mimowolnie uśmiechnęłam się do niego. On odwzajemnił uśmiech. Jego uśmiech był przecudowny. - Ja powinnam iść do domu. - powiedziałam próbując nie patrząc na niego.
- Rozumiem cię. - powiedział. Puścił moją dłoń, którą do tej pory trzymał. Poszłam w stronę drzwi. Odwróciłam się w jego stronę. Stał i patrzył się w ziemię. Nie ruszył się nawet wtedy gdy zamknęłam za sobą drzwi. Zbiegłam szybko na dół. Gdy wybiegałam z domu nie zauważyłam, że ktoś stoi w salonie i się na mnie patrzy.
poniedziałek, 1 lutego 2016
Rozdział 10.
Nie odzywałem się. Nie wiedziałem co powiedzieć. Wyobrażałem
sobie co jej powiem gdy tylko odbierze ode mnie telefon, ale w tej chwili
miałem pustkę w głowie.
- Halo? Jesteś tam? – usłyszałem jej głos jakby skądś z oddali.
- Shus. – w końcu odezwałem się. Miałem wiele rzeczy jej do powiedzenia. Chciałem jej wszystko wyjaśnić. Byłem szczęśliwy, że w końcu odebrała. Myślałem, że da mi szansę to wszystko wyjaśnić.
- Odebrałam tylko dlatego, żeby ci powiedzieć, że nic mi nie jest i, że jestem cała i zdrowa. Nie musisz się o mnie martwić. Mam kogoś kto zapewnia mi wystarczające bezpieczeństwo. – chciałem jej coś odpowiedzieć, ale nie dała mi szansy i się rozłączyła.
- Jestem cholernym idiotą! – krzyknąłem i z całej siły rzuciłem telefonem o ziemię.
*Shus*
Powoli odłożyłam telefon na stół patrząc się w jeden punkt. Nie wiedziałam na co się patrzę, po prostu mój wzrok był tutaj nie obecny jak i cała ja, oprócz mojego ciała. Zastanawiałam się czy porozmawiać z Luhanem czy nie. Cieszyłam się, że sprawa między Kaiem a Sisi się wyjaśniła, ale to nie wystarczyło, żeby poprawić mi humor. Miałam ochotę zadzwonić do Luhana i powiedzieć mu, że to nic, że mnie okłamał, ale wcale tak nie było. Myślałam, że coś do niego poczułam, ale gdy dowiedziałam się prawdy to wszystko w momencie wyparowało. Ulotniło się ze mnie niczym powietrze.
- Hej, mam nadzieję, że lubisz omlet z serem? – zapytał uśmiechnięty Chanyeol wchodząc do pokoju. Widząc moją minę od razu dobry humor zamienił w opiekuńczość. – Co się dzieję? – zapytał stojąc przede mną i patrząc na mnie. Spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się.
- Nic. – powiedziałam i wstałam. – Pomogę ci. – powiedziałam z uśmiechem starając ukryć przed brunetem fakt, że jestem bliska płaczu.
- Dobrze. – powiedział podejrzliwie. – Robię teraz deser. – powiedział. Nie powiedziałam nic tylko skierowałam się do kuchni. Chłopak poszedł za mną. Usiadłam na blacie obok miejsca gdzie przygotowywał nam jedzenie. Zauważyłam, że chłopak robił jakieś ciasto. Nie wiedziałam, że umie piec. Chan podszedł do mnie. Ustał przede mną, dłonie miał brudne od mąki, ale i tak dotknął mojego nosa.
- Ej. – zaśmiałam się. Wzięłam trochę mąki w palce i rzuciłam mu nią w twarz śmiejąc się. – Oddałam. – zaśmiałam się i zasłoniłam twarz dłońmi, broniąc się przed brunetem.
- Nie ma tak łatwo. – zaśmiał się próbując oderwać moje dłonie od mojej twarzy. Delikatnie szarpiąc się z nim spadłabym z blatu. Złapał mnie i spojrzał mi w oczy. Poprawił kosmyk włosów, który zasłaniał mi oko. Zbliżył swoją twarz do mojej. Delikatnie potarł swoim nosem o mój, zamykając przy tym oczy. Westchnął.
- Dlaczego tego nie zrobisz? – zapytałam z zamkniętymi oczami.
- Czego? – zapytał Chanyeol stając prosto, przy czym ja też musiałam ustać prosto. Nie puścił mnie. Nadal miał swoje dłonie na moich ramionach. Wiedziałam, że będę brudna, ale w tamtej chwili było to mało ważne. Spojrzałam mu głęboko w oczy. Chciałam mu pokazać, że też tego chcę. Że nie będę się przed tym broniła. Chciałam poddać się temu uczuciu całkowicie.
- Dlaczego mnie nie pocałujesz? – powiedziałam kręcąc głową.
- Shus. – powiedział i spojrzał na ziemię. Puścił mnie, jego ręce zwisały teraz wzdłuż jego tułowia. Nie chciałam już dłużej czekać, aż on zrobi ten pierwszy krok. Złapałam go za tył głowy i przyciągnęłam do swojej. Delikatnie musnęłam jego usta swoimi. Brunet powtórzył mój ruch. Objął mnie delikatnie w talii. Przysunął się do mnie, obejmując mnie całą. Zaczął mnie całować. Tak jak tego chciałam. Jak oboje tego chcieliśmy. Bynajmniej miałam taką nadzieję. Gdy zabrakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie. Popatrzyliśmy sobie w oczy. Jego uśmiech sprawiał, że nie czułam się stabilnie na nogach. Złapałam się go mocniej, ponieważ bałam się, że od nadmiaru emocji upadnę. Patrzyliśmy się sobie w oczy. Czułam się idealnie. Wiedziałam, że to jest dobre. To co było między mną, a Chanyeolem było poprawne. Nie czułam się źle.
- Chodźmy do salonu. - powiedział brunet uśmiechając się do mnie, ale nie odwracając ode mnie wzroku. Skinęłam głową i poszliśmy do salonu, nadal się obejmując. Usiedliśmy na sofie. Przez pewien czas panowała kompletna cisza.
- Halo? Jesteś tam? – usłyszałem jej głos jakby skądś z oddali.
- Shus. – w końcu odezwałem się. Miałem wiele rzeczy jej do powiedzenia. Chciałem jej wszystko wyjaśnić. Byłem szczęśliwy, że w końcu odebrała. Myślałem, że da mi szansę to wszystko wyjaśnić.
- Odebrałam tylko dlatego, żeby ci powiedzieć, że nic mi nie jest i, że jestem cała i zdrowa. Nie musisz się o mnie martwić. Mam kogoś kto zapewnia mi wystarczające bezpieczeństwo. – chciałem jej coś odpowiedzieć, ale nie dała mi szansy i się rozłączyła.
- Jestem cholernym idiotą! – krzyknąłem i z całej siły rzuciłem telefonem o ziemię.
*Shus*
Powoli odłożyłam telefon na stół patrząc się w jeden punkt. Nie wiedziałam na co się patrzę, po prostu mój wzrok był tutaj nie obecny jak i cała ja, oprócz mojego ciała. Zastanawiałam się czy porozmawiać z Luhanem czy nie. Cieszyłam się, że sprawa między Kaiem a Sisi się wyjaśniła, ale to nie wystarczyło, żeby poprawić mi humor. Miałam ochotę zadzwonić do Luhana i powiedzieć mu, że to nic, że mnie okłamał, ale wcale tak nie było. Myślałam, że coś do niego poczułam, ale gdy dowiedziałam się prawdy to wszystko w momencie wyparowało. Ulotniło się ze mnie niczym powietrze.
- Hej, mam nadzieję, że lubisz omlet z serem? – zapytał uśmiechnięty Chanyeol wchodząc do pokoju. Widząc moją minę od razu dobry humor zamienił w opiekuńczość. – Co się dzieję? – zapytał stojąc przede mną i patrząc na mnie. Spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się.
- Nic. – powiedziałam i wstałam. – Pomogę ci. – powiedziałam z uśmiechem starając ukryć przed brunetem fakt, że jestem bliska płaczu.
- Dobrze. – powiedział podejrzliwie. – Robię teraz deser. – powiedział. Nie powiedziałam nic tylko skierowałam się do kuchni. Chłopak poszedł za mną. Usiadłam na blacie obok miejsca gdzie przygotowywał nam jedzenie. Zauważyłam, że chłopak robił jakieś ciasto. Nie wiedziałam, że umie piec. Chan podszedł do mnie. Ustał przede mną, dłonie miał brudne od mąki, ale i tak dotknął mojego nosa.
- Ej. – zaśmiałam się. Wzięłam trochę mąki w palce i rzuciłam mu nią w twarz śmiejąc się. – Oddałam. – zaśmiałam się i zasłoniłam twarz dłońmi, broniąc się przed brunetem.
- Nie ma tak łatwo. – zaśmiał się próbując oderwać moje dłonie od mojej twarzy. Delikatnie szarpiąc się z nim spadłabym z blatu. Złapał mnie i spojrzał mi w oczy. Poprawił kosmyk włosów, który zasłaniał mi oko. Zbliżył swoją twarz do mojej. Delikatnie potarł swoim nosem o mój, zamykając przy tym oczy. Westchnął.
- Dlaczego tego nie zrobisz? – zapytałam z zamkniętymi oczami.
- Czego? – zapytał Chanyeol stając prosto, przy czym ja też musiałam ustać prosto. Nie puścił mnie. Nadal miał swoje dłonie na moich ramionach. Wiedziałam, że będę brudna, ale w tamtej chwili było to mało ważne. Spojrzałam mu głęboko w oczy. Chciałam mu pokazać, że też tego chcę. Że nie będę się przed tym broniła. Chciałam poddać się temu uczuciu całkowicie.
- Dlaczego mnie nie pocałujesz? – powiedziałam kręcąc głową.
- Shus. – powiedział i spojrzał na ziemię. Puścił mnie, jego ręce zwisały teraz wzdłuż jego tułowia. Nie chciałam już dłużej czekać, aż on zrobi ten pierwszy krok. Złapałam go za tył głowy i przyciągnęłam do swojej. Delikatnie musnęłam jego usta swoimi. Brunet powtórzył mój ruch. Objął mnie delikatnie w talii. Przysunął się do mnie, obejmując mnie całą. Zaczął mnie całować. Tak jak tego chciałam. Jak oboje tego chcieliśmy. Bynajmniej miałam taką nadzieję. Gdy zabrakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie. Popatrzyliśmy sobie w oczy. Jego uśmiech sprawiał, że nie czułam się stabilnie na nogach. Złapałam się go mocniej, ponieważ bałam się, że od nadmiaru emocji upadnę. Patrzyliśmy się sobie w oczy. Czułam się idealnie. Wiedziałam, że to jest dobre. To co było między mną, a Chanyeolem było poprawne. Nie czułam się źle.
- Chodźmy do salonu. - powiedział brunet uśmiechając się do mnie, ale nie odwracając ode mnie wzroku. Skinęłam głową i poszliśmy do salonu, nadal się obejmując. Usiedliśmy na sofie. Przez pewien czas panowała kompletna cisza.
- Wprowadź się do mnie. - powiedział brunet przerywając błogą ciszę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)