Z podziękowaniami dla księżniczki <3
-------------------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Patrzyłam na niego osłupiała. Nie wiedziałam co mu
odpowiedzieć.
- Co? – zapytałam zaskoczona. Patrzył się na mnie oczekując odpowiedzi. Analizowałam za i przeciw tego pomysłu.
- Co? – zapytałam zaskoczona. Patrzył się na mnie oczekując odpowiedzi. Analizowałam za i przeciw tego pomysłu.
*Chanyeol*
Chciałem tego. Chciałem mieć ją blisko siebie. Codziennie. Widzieć ją rano po przebudzeniu. Widzieć jej roztargane włosy. Nie pomalowaną twarz albo rozmazany makijaż. Widzieć ją w piżamach. Potarganych ciuchach, nieogarniętą, niezadbaną, bo dla mnie taka była najpiękniejsza.
- Shus. Proszę cię. Ten pomysł nie ma żadnych wad, same zalety. Spójrz z mojej strony na ten pomysł. Nie będziesz musiała pracować, bo ja wszystko utrzymam. Polepszysz sobie komfort życia. Naprawdę same zalety. – patrzyłem na nią z nadzieją. Oczekiwałem odpowiedzi z niecierpliwością.
- Chan. Ja.. Ja.. – jąkała się. Nie wiedziała co powiedzieć. Widziałem wahanie na jej twarzy.
- Shus. Błagam. – moje spojrzenie było pełne miłości do niej. Chciałem tym spojrzeniem pokazać jej jak bardzo jej potrzebuję.
- Chanyeol nie. – powiedziała stanowczo odsuwając się ode mnie. Złapałem ją za rękę. Wyrwała się. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Shus. – powiedziałem tylko jej imię. Wtedy zadzwonił jej telefon. Chciała go wziąć, ale byłem pierwszy – Idę wziąć prysznic. – powiedziałem. – Posiedź i przemyśl to. Proszę. – spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem. Skinęła głową. Usiadła na sofie. Ja razem z jej telefonem poszedłem na górę. Wszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem go na łóżko. Złapałem się za głowę i pozwoliłem swoim łzą popłynąć. Cicho łkałem, żeby Shanti mnie nie usłyszała. Wszedłem do łazienki. Zrzuciłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem kurek z ciepłą wodą. Oparłem dłonie o ścianę i pozwoliłem wodzie omywać moje ciało. Podniosłem twarz w stronę strumienia wody. Ciepła woda spływała razem z moimi łzami.
Chciałem tego. Chciałem mieć ją blisko siebie. Codziennie. Widzieć ją rano po przebudzeniu. Widzieć jej roztargane włosy. Nie pomalowaną twarz albo rozmazany makijaż. Widzieć ją w piżamach. Potarganych ciuchach, nieogarniętą, niezadbaną, bo dla mnie taka była najpiękniejsza.
- Shus. Proszę cię. Ten pomysł nie ma żadnych wad, same zalety. Spójrz z mojej strony na ten pomysł. Nie będziesz musiała pracować, bo ja wszystko utrzymam. Polepszysz sobie komfort życia. Naprawdę same zalety. – patrzyłem na nią z nadzieją. Oczekiwałem odpowiedzi z niecierpliwością.
- Chan. Ja.. Ja.. – jąkała się. Nie wiedziała co powiedzieć. Widziałem wahanie na jej twarzy.
- Shus. Błagam. – moje spojrzenie było pełne miłości do niej. Chciałem tym spojrzeniem pokazać jej jak bardzo jej potrzebuję.
- Chanyeol nie. – powiedziała stanowczo odsuwając się ode mnie. Złapałem ją za rękę. Wyrwała się. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Shus. – powiedziałem tylko jej imię. Wtedy zadzwonił jej telefon. Chciała go wziąć, ale byłem pierwszy – Idę wziąć prysznic. – powiedziałem. – Posiedź i przemyśl to. Proszę. – spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem. Skinęła głową. Usiadła na sofie. Ja razem z jej telefonem poszedłem na górę. Wszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem go na łóżko. Złapałem się za głowę i pozwoliłem swoim łzą popłynąć. Cicho łkałem, żeby Shanti mnie nie usłyszała. Wszedłem do łazienki. Zrzuciłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem kurek z ciepłą wodą. Oparłem dłonie o ścianę i pozwoliłem wodzie omywać moje ciało. Podniosłem twarz w stronę strumienia wody. Ciepła woda spływała razem z moimi łzami.
*Serine*
Siedziałam w domu. Oglądałam jakąś głupią komedię i wcinałam lody czekoladowe na zabicie smutku. Nie mogłam dłużej patrzeć na to jak Kai cierpi z powodu Shus i jak Shus cierpi z powodu braku wspomnień z przeszłości. Łzy delikatnie popłynęły po moich policzkach na wspomnienie widoku patrzącego się Kaia na Shus, z tą wielką miłością w oczach, z tą potrzebą troski o nią, z potrzebą bycia blisko przy niej. Chciałam, pragnęłam tego by patrzył tak na mnie. Wiem, że znamy się krótko, ale ja wiedziałam, że to ten jedyny. Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, do czasu gdy to nie przytrafiło się mnie. Łzy płynęły mi mocniej. Na każdą myśl o tym chłopaku płynęły z jeszcze większą zażartością. Rzuciłam pudełkiem lodów o podłogę i zaraz za nim na ziemię poleciała łyżka. Byłam wściekła na siebie, że tak łatwo dałam mu się omotać. Gdy byliśmy wtedy u niego świetnie się bawiłam. I Kai miał rację. My się ze sobą przespaliśmy. Myślałam, że inaczej na to zareaguję, a on bał się. Bał się, ale nie o to, że byśmy wpadli. Bał się o to, że przez to straci jedyny sens swojego życia. Nie chciałam tego. Chcę, żeby był szczęśliwy.
- Ale nie będzie szczęśliwy ze mną! – krzyknęłam na całym dom. Dom, który był przepełniony samotnością. Byłam załamana. Wpadłam w spazmy. I wtedy zadzwonił mój telefon.
*Shus*
Popłakałam się. Nie byłam w stanie się ruszyć z miejsca, na którym siedziałam od czasu gdy Chan poszedł na górę. Wiedziałam, że on mnie kocha. Ja czułam coś do niego, ale nie mogłam nazwać tego miłością. Wtedy w kuchni.. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Pogubiłam się w uczuciach. Spotkania z Chanem pomagały mi wyjść z szarej codzienności, ale myśli o nim w pewnej chwili zaczęły mnie przytłaczać. Z jednej strony chcę się z nim widywać codziennie, ale z drugiej strony boję się, że to wszystko zabrnie za daleko. Jego propozycja mnie zaskoczyła ze względu na krótki staż naszej znajomości. Rozumiem to, że on mnie pamięta z dzieciństwa, ale dla mnie jak na razie jest zwykłym chłopakiem poznanym w parku. Postanowiłam przerwać to bezsensowne zadręczanie się myślami i pójść po swój telefon. Weszłam po cichu po schodach, skręciłam w prawo i podeszłam do ostatnich drzwi. Otworzyłam je po cichu. Na łóżku zauważyłam swój święcący się telefon. Podeszłam do łóżka, delikatnie chwyciłam go, usłyszałam, że Chanyeol zakręcił już wodę. Wyprostowałam się i wtedy chłopak otworzył drzwi. Stanęłam jak wryta patrząc się na niego, stojącego w szarym szlafroku. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, była taka, że on był kompletnie pod nim nagi.
Chciałam szybko wyjść, ale on chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Zachwiałam się i oboje upadliśmy na łóżko. Woda z jego włosów kapała mi na twarz. W tamtej chwili byłam emocjonalnie rozerwana. Z jednej strony chciało mi się płakać, z drugiej śmiać, z trzeciej go pocałować, a z jeszcze innej chciałam zepchnąć go z siebie i uciec stąd. Brunet popatrzył mi w oczy, westchnął i położył swoją głowę na mojej klatce piersiowej. Czułam się niezręcznie. Mimo tego położyłam dłoń na jego mokre włosy i lekko go pogłaskałam. Podniósł głowę, spojrzał mi w oczy. Nie wiem czemu, ale w tej chwili naprawdę ledwo powstrzymywałam się od śmiechu. Oboję, jednocześnie wybuchnęliśmy śmiechem.Siedziałam w domu. Oglądałam jakąś głupią komedię i wcinałam lody czekoladowe na zabicie smutku. Nie mogłam dłużej patrzeć na to jak Kai cierpi z powodu Shus i jak Shus cierpi z powodu braku wspomnień z przeszłości. Łzy delikatnie popłynęły po moich policzkach na wspomnienie widoku patrzącego się Kaia na Shus, z tą wielką miłością w oczach, z tą potrzebą troski o nią, z potrzebą bycia blisko przy niej. Chciałam, pragnęłam tego by patrzył tak na mnie. Wiem, że znamy się krótko, ale ja wiedziałam, że to ten jedyny. Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, do czasu gdy to nie przytrafiło się mnie. Łzy płynęły mi mocniej. Na każdą myśl o tym chłopaku płynęły z jeszcze większą zażartością. Rzuciłam pudełkiem lodów o podłogę i zaraz za nim na ziemię poleciała łyżka. Byłam wściekła na siebie, że tak łatwo dałam mu się omotać. Gdy byliśmy wtedy u niego świetnie się bawiłam. I Kai miał rację. My się ze sobą przespaliśmy. Myślałam, że inaczej na to zareaguję, a on bał się. Bał się, ale nie o to, że byśmy wpadli. Bał się o to, że przez to straci jedyny sens swojego życia. Nie chciałam tego. Chcę, żeby był szczęśliwy.
- Ale nie będzie szczęśliwy ze mną! – krzyknęłam na całym dom. Dom, który był przepełniony samotnością. Byłam załamana. Wpadłam w spazmy. I wtedy zadzwonił mój telefon.
*Shus*
Popłakałam się. Nie byłam w stanie się ruszyć z miejsca, na którym siedziałam od czasu gdy Chan poszedł na górę. Wiedziałam, że on mnie kocha. Ja czułam coś do niego, ale nie mogłam nazwać tego miłością. Wtedy w kuchni.. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Pogubiłam się w uczuciach. Spotkania z Chanem pomagały mi wyjść z szarej codzienności, ale myśli o nim w pewnej chwili zaczęły mnie przytłaczać. Z jednej strony chcę się z nim widywać codziennie, ale z drugiej strony boję się, że to wszystko zabrnie za daleko. Jego propozycja mnie zaskoczyła ze względu na krótki staż naszej znajomości. Rozumiem to, że on mnie pamięta z dzieciństwa, ale dla mnie jak na razie jest zwykłym chłopakiem poznanym w parku. Postanowiłam przerwać to bezsensowne zadręczanie się myślami i pójść po swój telefon. Weszłam po cichu po schodach, skręciłam w prawo i podeszłam do ostatnich drzwi. Otworzyłam je po cichu. Na łóżku zauważyłam swój święcący się telefon. Podeszłam do łóżka, delikatnie chwyciłam go, usłyszałam, że Chanyeol zakręcił już wodę. Wyprostowałam się i wtedy chłopak otworzył drzwi. Stanęłam jak wryta patrząc się na niego, stojącego w szarym szlafroku. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, była taka, że on był kompletnie pod nim nagi.
- Nie uważasz, że to wszystko jest jakieś popaprane? - powiedział Chanyeol, wstając ze mnie i podając mi rękę. Popatrzyłam na nią chwilę, ale złapałam ją, a chłopak pociągnął mnie do góry.
- Chanyeol. - zaczęłam. Spojrzałam na ziemię. On delikatnie dotknął mojeg podbródka i zmusił mnie, żebym spojrzałam mu w oczy. Spojrzałam na niego. Mimowolnie uśmiechnęłam się do niego. On odwzajemnił uśmiech. Jego uśmiech był przecudowny. - Ja powinnam iść do domu. - powiedziałam próbując nie patrząc na niego.
- Rozumiem cię. - powiedział. Puścił moją dłoń, którą do tej pory trzymał. Poszłam w stronę drzwi. Odwróciłam się w jego stronę. Stał i patrzył się w ziemię. Nie ruszył się nawet wtedy gdy zamknęłam za sobą drzwi. Zbiegłam szybko na dół. Gdy wybiegałam z domu nie zauważyłam, że ktoś stoi w salonie i się na mnie patrzy.
A co to za księżniczka? (oczekuje odpowiedzi na fb xd)
OdpowiedzUsuńWszyscy płaczą, Boże. Świetny rozdział, się rozkręcasz jednak xd. A jedną się ruchnęli, a to Sisi kłamca luj. Czekam na następny, OHORAT ♥